poniedziałek, 6 lipca 2015

Od Ellie - CD Raven'a

Wyobraziłam sobie piękną suknię, która, jak mi się wydaje, jest idealna na książęcy bal. Jest krwistoczerwona, od pasa w dół lekko rozkloszowana, natomiast na górze miała akcenty w róże i różne wzory, miejscami lekko prześwitywała:


- I jak, podoba się? - uśmiechnęłam się subtelnie, lekko schylając głowę i dygając- Wyglądasz... wow.. - odpowiedział, wbijając we mnie wzrok. Jestem pewna, że teraz moje policzki nie odstępowały na krok barwie sukni. Wziął mnie pod rękę i ruszyliśmy w stronę pokaźnego pałacu. Gdy dotarliśmy pod wrota wejściowe, powitali nas skinieniem głowy osoby stojące u wejścia i gestem ręki zaprosili do środka. Na chwilę zatrzymali Raven'a, zamieniając z nim słowo. Wyglądali, jakby się dobrze znali, gdyż Raven szczerzył do nich swoje białe zęby.
- Gotowa? - spytał, gdy wchodziliśmy na salę balową
- Ooo, tak - odparłam i znaleźliśmy się na pięknie przystrojonej sali, w której już znajdowały się tłumy panien odzianych w piękne suknie i mężczyzn w marynarkach. Podeszliśmy powolnym krokiem do tronu, na którym siedział mężczyzna. Gdy zobaczył Raven'a uśmiechnął się przyjacielsko, po czym przywitał go:
- Witaj, Raven! Dawno się nie widzieliśmy - powiedział i jego wzrok znalazł się na mnie: - O, widzę, że przyprowadziłeś towarzyszkę, na dodatek piękną... - dodał, po czym ukłoniłam się delikatnie. Głos zabrał Raven:
- ...

< Raven? Przepraszam, że dopiero teraz :/ >

Od Darley - CD Raven'a

- No dobra to ja dokończę...- zastanowiłam się chwilę zanim dokończyłam to zdanie.
- Czekam Darley ciekawe co wymyślisz - zapytał uśmiechnięty
- Więc ,,Nigdy w życiu nie...zapaliłeś szluga...Wyjechałeś stąd by przeżyć przygodę...- zaśmiałam się
- Zgadłaś!...pijesz i teraz twoja kolej - uśmiechnął się 
Wypiłam kieliszek brandy i zaczęłam :
- Nigdy w życiu nie...Lubię się bawić... 
- Hmm...,, Nigdy w życiu nie wypiłaś zbyt dużo...Lubisz się bawić na imprezach. - odpowiedział basior
- Zgadłeś teraz ty pijesz - zaśmiałam się szczerze
Wziął kieliszek Brandy i wypił...
Później ja... kolejny on kolejny...krótko mówiąc upiliśmy się naprawdę mocno.
W końcu zagadał:
- No to co Darley...zatańczymy? - zapytał
- Oczywiście...ale co tym razem? -uśmiechnęłam się

<Raven?>

Od Hatoshi'ego - CD Lume

Wadera była mi nie znana. Wyglądała z resztą jak te cienie co mi matkę zabiły. Tylko różniło ją tylko jedno od nich. Ona wydawała mi się jakaś znajoma.. Ale to nie możliwe. Z resztą mnie to trochę dziwi że cała wataha chce mnie zabić a ta głupia mi chce pomóc.
-Ty w ogóle wiesz na co się piszesz?
Zapytałem waderę która kiwnęła powoli głową że nie. Jezu.. Może jest ode mnie starsza ale wydaje się ode mnie głupsza.
-Weź uciekaj a nie stój tu tak!
Ja tylko patrzyłem na waderę z pustką w oczach. Ona natomiast patrzyła na mnie jak na idiotę.
-Nie zostawię cię tu tak! Co ty głupia jesteś?
Zapytałem waderę, nic nie mówiła. Po czym usłyszałem zbliżające się wilki. Szybko wepchnąłem waderę w krzaki.
-Co z tobą nie tak?!
-Zamknij się!
Warknąłem na waderę po czym ona się uspokoiła. Chwilę po tym zobaczyłem wilki z dawnej watahy. Ale na szczęście pobiegły dalej. Były to tylko basiory. Jak już byłem pewien że nie wrócą zapytałem waderę jak się tu znalazła i jak ma na imię.
-To nie jest ważne. A tak w ogóle to ile masz lat?
-1,5 a co? Ty ile masz?
-4... Ale jak ty się nazywasz..?
Wadera wyglądała tak jak by to wiedziała tylko się bała zapytać.
-Lucjusz....
Odpowiedziałem unikając jej wzroku i patrząc się na krzaki które nas zakrywały.
-Tak jak syn szatana?
-Tak, a co? Nie podoba się to spie*dalaj, i tak miałem zamiar stąd uciec.
Powiedziałem po czym wszystko stało się czarne.
---
Ocknąłem się w jakiejś mi nie znanej jaskini. Nawet nie miałem pojęcia jak się tam znalazłem. Sam czułem się wyczerpany, tak jakby coś mi wyssało całą energię.
-Na szczęście to był tylko sen.. I nie musiałem spotykać tej wadery..
Mruknąłem pod nosem po czym zobaczyłem Lume. Leżała tam nie przytomna. Wstałem na równe nogi jak szybko tylko mogłem. Powiedźcie mi tylko że żyje. Bo jak nie to nie wiem co ze sobą zrobię. Jak już byłem dość blisko to usłyszałem oddech Lume. Chyba spała, albo była nieprzytomna. Nie ważne! Wziąłem ja na plecy i wyszedłem z jaskini. Z trudem przemierzałem las. Sam myślałem o tym by się poddać. Ale szedłem dalej. Po bardzo długim czasie dotarłem do jaskini Lapisa. Skoro jest szamanem to myślałem że może mi pomóc. Bo rany były wewnętrzne i psychiczne. Jak już wszedłem to mi kazał położyć Lume na ziemie, wyjść i odpocząć. Położyłem się przed wejściem do jaskini Lapisa i czekałem na jakaś wiadomość od niego.
---
Leżałem tam dość chwilę. Cały czas próbowałem nie usnąć. Aż w końcu usłyszałem kroki z jaskini. "A co jeżeli nie mógł jej pomóc?" albo "Co jeżeli nie żyje? Albo nigdy się nie obudzi?". Takie myśli mi przechodziły po głowie aż ujrzałem Lume. Spadł mi wtedy kamień z serca. Ona natomiast się na mnie patrzyła z pod byka.
-Czy nic ci nie jest?
Zapytała po czym wstałem na równe nogi. Podeszłam do niej i ją przytuliłem z łzami w oczach.
-Ty żyjesz..
Szepnąłem jej do ucha ucieszony. 

<Lume? Mówiłem że będę zły :3>

Od Dragona - CD Deni

Spojrzałem na dwie wadery. 
-Dobra, ale najpierw chodźcie nad jezioro- powiedziałem 
-Okej- powiedziały w tym samym czasie 
Denerwowało mnie to, że robiły te same ruchy, mówiły to samo i wyglądały podobnie do człowieka. Po prostu ciężko było się domyśleć, która jest prawdziwa. Usiadłem nad brzegiem i patrzyłem jak Deni i jej kopia (nadal nie wiem która to która ( xD ) pływały. Po chwili zamyślenia stwierdziłem 
-Nawet gdybym zgadł i tak bym wam stawił kolację-uśmiechnąłem się lekko
Wstałem i zacząłem iść 
-Gdzie idziesz?-zawołały
-Po kolację- uśmiechnąłem się tajemniczo 
~20 minut później~
Ciągnąłem ogromnego jelenia po ziemi, aż do jeziora. Gdy już tam byłem Deni i kopia spojrzały z niedowierzaniem na tak dużego jelenia.
-No dobra- spojrzałem się na nie -Deni to ta jaśniejsza, tak?

< Deni? >

Od Raven'a - CD Darley

- A nie bawimy się? - spytałem z nieco szerszym niż zwykle uśmiechem.
- No bawimy... Ale zróbmy coś śmiesznego - poprosiła.
- To ja mam pomysł. Zagramy... Zagramy w "Nigdy w życiu nie..."?
- A jak się w to gra? - spytała. Oboje mieliśmy już problemy z poprawnym wyrażaniem się.
- No wiesz... Mówisz nigdy w życiu nie i do... dok... dokańczasz. Jeśli ktoś to zrobił pije, a jeśli nie... no to czeka...
- Zacznij.
- Nigdy w życiu nie... Wyjechałem stąd...
Spojrzałem na Darley czekając na jej reakcję.

<Darley?>

Od Shelby - CD Damona

W jaskini Damona było przytulnie i czułam się bezpiecznie. Gdy usunęłam całe.poczucie bezpieczeństwa zniknęło..... znowu ten sam sen od kilku miesięcy.
~Mój sen~
,,Jestem sama... jest noc. Gdy się rozejrzałam zobaczyłam, że jestem w lesie. W głębi czuję niepokój.... czuję,.że nie jestem sama. Nagle słyszę szelest, łamanie gałęzi. I w końcu widzę....zakapturzoną postać,Spod kaptura widać tylko czerwone oczy. Widać też łapy, które są mokre i całe w błocie. Tak samo jak ziemia. Postać wydaje głośny ryk i wycie, więc to pewnie jest wilk. Uciekam, ale wilk w kapturze mnie goni. Biegnę bardzo długo. W końcu mam odwagę żeby się odwrócić. W tym momencie wilk leci prosto na mnie"
Szybko podniosłan głowę ciężko oddychając. Zobaczyłam, że nade mną stoi Damon z zatroskaną miną 
-Wszystko w porządku?- zapytał 
-Znów ten sam sen
Usiadłam i odpowiedziałam Damonowi sen, który śni mi się od kilku miesięcy. Gdy zaczęłam opisywać postać Damon zrobił się bardzo poważny. Gdy skończyłam zapytał 
-Idziemy nad jezioro?
-Jasne
Sen mnie bardzo wyczerpał więc najpierw zjadłam zająca. Damon cały czas nic nie mówił i nad czymś się zastanawiał. Gdy leżeliśmy nad brzegiem jeziora nie wytrzymałam i zapytałam 
-O czym myślisz?

<Damon?>

Od Willow - do Nero

Siedziałam w swoim ulubionym miejscu pod Drzewem Życia, z tego miejsca było widać wszystkie tereny zajęte przez watachę, ale też tym miejscu zorjentowałam się że tak naprawdę nie kocham Damona , tak naprawdę kocham Nero. Dlaczego? Odpowiem: Gdy tak sobie siedziałam w mrocznym lesie zauwarzyłam go był smutny zrobiło mi się go żal. Już kilka razy wpadaliśmy na siebie ale wtedy byłam zaślepiona tą miłością do Damona, ale tak naprawdę to Nero miał być tym moim jedynym którego przepowiedziała wyrocznia z innej watachy gdy szukałam domu jej słowa były takie ,,Gdy słońce chowa się za horyzont wpadniesz cztery razy na wilka którego poślubisz pewnego razu". Byłam w tedy przekonana że to Daymon , ale to jednak Nero był tym jedynym w padneliśmy cztery razy na siebie w czasie zachodu słońca. Ale nie wiadomo czy Nero mnie chociaż lubi.

<Nero?>

piątek, 3 lipca 2015

Od Willow - Jak dotarłam?

Szłam przez las nagle coś przeleciało mi przed nosem 3 razy i straciłam przytomność... 
obudziłam się w jakiejś jaskini bałąm się bo co się ruszało jakiś czarny ogon wstałam i zaczełam warczeć , nagle to coś się odwróciło i zobaczyłąm pięknego czarnego wilka zakochałam się w nim od razu, zapytałąm:
-kim jesteś.
-jestem Damon, a ty?
-jestem Willllooww - odpowiedziałam pociągając swoje imie.
odwrócił się na chwile i powiedział:
-A więc Willow chcesz dołączyć do Watahy Mglistego Wodospadu?
-Tak. odpowiedziałąm z uśmiechem.
-Zaczekaj chwileczkę zaprowadzę cie do Alfy.Odwzajemnił uśmiech.

< Damon? >

Nowy członek - Willow!

W naszej watasze pojawił się nowy wilk. Jest nią Willow. Witamy! :)

Wasz Samiec Alfa, Veynom

Nowy członek - Jodie!

W naszej watasze pojawił się nowy wilk. Jest nią Jodie. Witamy! :)

Wasz Samiec Alfa, Veynom

Od Darley - CD Raven'a

- Aha rozumiem - mrugnęłam
- No to jak czujesz się już lepiej? Zatańczymy? - uśmiechnął się łobuzersko
- Oczywiście - uśmiechnęłam się szczerze
- Walca? 
- Może zatańczymy coś bardziej energicznego? - uśmiechnęłam się
- Hmm...może Salsa będzie odpowiednia? 
- Okej więc zacznijmy - odpowiedziałam
Tańczyło mi się z nim wspaniale na jego twarzy cały czas był widoczny lekki uśmiech więc mu też chyba się podobało.
Tańczyliśmy naprawdę długo nie tak krótko jak wcześniej po prostu do upadłego.
Następnie usiedliśmy przy stoliku by napić się lampki wina.
Rozmawialiśmy była to rozmowa bardzo przyjemna po czym wstaliśmy by zacząć prawdziwą zabawę.
- Raven no to co gotowy na zabawę? - powiedziałam i uśmiechnęłam się swoim zaskakująco białym uśmiechem

<Raven?>

Od Raven'a - CD Hatoshi'ego

- Cały dla ciebie.
-Serio? - spojrzał na mnie nieufnie.
- Ależ oczywiście. Mięso nie ma dla mnie żadnych wartości odżywczych. Nie muszę go jeść... Nawet nie bardzo mi smakuje - stwierdziłem obojętnie
- Więc co jesz? Sałatę? Jagody? Inne zielska? - spytał podchodząc do jelenia
- Żadne z powyższych... Zgaduj dalej.
- No nie wiem. Co to? - spytał pomiędzy kęsami
- To mi się znawca demonów trafił - zaśmiałem się - Krew. Tylko ona trzyma mnie przy życiu.
Cofnąłem się, żeby ocenić reakcję Hatoshi'ego. Może już zauważył dwie okrągłe dziurki na szyi zwierzęcia, a może za chwile je odkryje. Zobaczymy...

<Hatoshi?>

Od Raven'a - CD Darley

- Już? - spytałem - No dobra...
Zeszliśmy z parkietu i usiedliśmy przy stoliku. Skupiłem wzrok na szczupłej kelnerce i posłałem jej sugestię. Po chwili przyszła do nas niosąc dla nas brandy.
- Przepraszam... Wydawało mi się, że państwo będą chcieli się napić. Przepraszam. Nie wiem co się ze mną dzieje - mówiła do nas, ale patrzyła tylko na mnie. Uśmiechnąłem do niej z wdzięcznością.
- Nic się nie stało. Bardzo dobrze postąpiłaś.
Dziewczyna zarumieniła się lekko i wymamrotała jakieś podziękowanie i szybko odeszła. Odwróciłem się do Darley dalej leniwie się uśmiechając. Posłała mi zdziwione spojrzenie.
- Pomogłem jej trochę. To się nazywa zaklęcie wpływu lub sugestii rzadziej przymus - wyjaśniłem

<Darley?>

Od Lume - CD Hatoshi'ego

Gdy się obudziłam koszmarki sobie poszły, ale kawałek dalej leżał nieprzytomny Hato. Bo oczywiście nie mógł mnie zostawić samej! No ale wychodzi na to... że ja też go tak samego nie zostawię... Szkoda tylko, że on jest cholernie ciężki i nie zaciągnę go do watahy choćbym nawet bardzo chciała, ale niedaleko była jakaś jaskinia. Jak się dobrze postaram to uda mi się go tam dotaszczyć. Jaskinia była zaledwie kilkadziesiąt metrów dalej, ale po zmiażdżeniu przez koszmary i taszcząc Hato zajęło mi to zaskakująco sporo czasu.
- Mam nadzieję, że ci tu będzie wygodnie, bo nie licz na to, że jeszcze ci będę szukała wygodniejszego miejsca- mruknęłam praktycznie waląc się na ziemię kawałek dalej. Jestem zaskakująco zmęczona, bo nawet nie zdążyłam sobie ponarzekać w myślach na niewygodę czy cokolwiek innego, bo od razu zasnęłam.
Ocknęłam się w baaardzo dziwnym miejscu. Czerń, wszystko było czarne. To musi być sen, ale nie mój... Hatoshi'ego? No... to teraz zacznie się zabawa! Jakiś wścibski głosik w głowie mówi mi jednak żebym się wycofała, ale... Ja nie korzystam z podpowiedzi głosików. Widziałam jakąś waderę... i małego Hato... ooo... jakie to słooodkie, był rozkosznym szczeniakiem. Ta wadera musi być jego matką... Ale... coś się dzieje. Jakieś czarne wilki, trochę podobne do koszmarów i zabrały waderę. Symbolika jest dość oczywista... Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić sceneria się zmieniła, wszystko wyglądało normalnie, byłam w lesie i nagle usłyszałam warczenie i zza krzaków wypadł Hato, a za nim cała wataha.... Bardzo wściekła wataha. Hato wpadł na mnie i przez siłę impetu poturlaliśmy się kilka metrów dalej. Oczywiście prosto w jakąś dziurę... Dlaczego w śnie musi boleć równie mocno jak w realu?
- Odwalcie się ode mnie!- krzyknął i kopnął mnie tak mocno, że poleciałam chyba z metr dalej... Logika snu... Hato mnie nie zna, a dziura jest wielkości łąki.
- Uspokój się, chcę pomóc. Tylko... daj chwilę- mruknęłam. Zamknęłam oczy i już po chwili znowu byliśmy na powierzchni.- Dobra, ty tam... kontynuuj uciekanie, a ja się zajmę resztą.

<Hatoooooo.... Tak teraz to ty się pomęcz.>

Od Cyndi'ego - CD Luny

Wziąłem długi rozbieg i skoczyłem kuląc się.
- Na bombę!
Uderzyłem w taflę, zanurzając się cały. Była bardzo ciepła. Nagle zobaczyłem, że mój znak na ramieniu świeci, a po chwili blask bił z ogona. Powoli się wydłużał i rozdzielił przy końcu. Sierść skróciła się i zamieniła w twarde tępe płytki - łuski. Ogon teraz w typie "syreny" lub ''ryby'' był biało-srebrny i mienił się w słońcu jak tęcza. Wpatrywałem się jak zahipnotyzowany. Słyszałem coraz bardziej spanikowany głos Luny. Odbiłem się od dna i wypłynąłem na powierzchnie.Zauważyłem także,że nie musiałem oddychać. Nie brakowało mi tlenu.
- Cyndi, nie strasz mnie więcej. Myślałam, że coś ci się stało.
Odrzuciłem grzywkę opadającą mi na oczy.
- Przepraszam Luna, ale popatrz. 
Stworzyłem bańkę wody na której się uniosłem do góry. Pokazałem się w całości lewitując metr nad taflą.
- Nigdy mi się nie zdarzyło, abym zmienił część swojego wyglądu. I nagle bum! Mam inny ogon! Spróbuję czegoś jeszcze...
Skupiłem się na swojej postaci. Poczułem przypływ mocy i jakby coś się zmieniało. Luna wydała cichy okrzyk.
- Jak nie ty.
Otworzyłem oczy.
- Aż tak źle?
Głos zmienił się na warkliwy. Spojrzałem na łapy. Palce się wydłużyły była błona pławna. Spojrzałem na odbicie w wodzie. wzdłuż kręgosłupa było coś... nie wiem jak to nazwać... płetwa grzbietowa. uszy ułożyły się do tyłu i były jakby dłuższe. Pysk bardziej smoczy niż wilczy z zębami w kształcie igieł. Byłem przerażający. 
- Wow! Dobra dosyć tych kombinacji.
Zacząłem wracać do dawnej postaci. Odetchnąłem. 
- Moje stare przystojne ja.
Uśmiechnąłem się. Najwidoczniej mam nową umiejętność. W pewnym sensie to dobrze. Bombka "mydlana" pękła i wpadłem obok wadery, ochlapując ją.

<Luna?>

Od Darley - CD Hatoshi'ego

Skoczyliśmy prosto do jeziora i zanurkowaliśmy głęboko było nawet fajnie.
Po paru minutach zabrakło nam tlenu i wypłyneliśmy spod wody.
- Hato przepraszam ale muszę już iść - powiedziałam obojętnie
- No dobrze - uśmiechnął się lekko basior
- Do zobaczenia - powiedziałam
- Do zobaczenia - powiedział basior
Poszłam na polowanie już miałam przymierzyć się do skoku na zdobycz a za mną zobaczyłam sylwetkę wilka.
- Hato czy to ty? - wyszeptałam

<Hatoshi?>