Wadera była mi nie znana. Wyglądała z resztą jak te cienie co mi matkę zabiły. Tylko różniło ją tylko jedno od nich. Ona wydawała mi się jakaś znajoma.. Ale to nie możliwe. Z resztą mnie to trochę dziwi że cała wataha chce mnie zabić a ta głupia mi chce pomóc.
-Ty w ogóle wiesz na co się piszesz?
Zapytałem waderę która kiwnęła powoli głową że nie. Jezu.. Może jest ode mnie starsza ale wydaje się ode mnie głupsza.
-Weź uciekaj a nie stój tu tak!
Ja tylko patrzyłem na waderę z pustką w oczach. Ona natomiast patrzyła na mnie jak na idiotę.
-Nie zostawię cię tu tak! Co ty głupia jesteś?
Zapytałem waderę, nic nie mówiła. Po czym usłyszałem zbliżające się wilki. Szybko wepchnąłem waderę w krzaki.
-Co z tobą nie tak?!
-Zamknij się!
Warknąłem na waderę po czym ona się uspokoiła. Chwilę po tym zobaczyłem wilki z dawnej watahy. Ale na szczęście pobiegły dalej. Były to tylko basiory. Jak już byłem pewien że nie wrócą zapytałem waderę jak się tu znalazła i jak ma na imię.
-To nie jest ważne. A tak w ogóle to ile masz lat?
-1,5 a co? Ty ile masz?
-4... Ale jak ty się nazywasz..?
Wadera wyglądała tak jak by to wiedziała tylko się bała zapytać.
-Lucjusz....
Odpowiedziałem unikając jej wzroku i patrząc się na krzaki które nas zakrywały.
-Tak jak syn szatana?
-Tak, a co? Nie podoba się to spie*dalaj, i tak miałem zamiar stąd uciec.
Powiedziałem po czym wszystko stało się czarne.
---
Ocknąłem się w jakiejś mi nie znanej jaskini. Nawet nie miałem pojęcia jak się tam znalazłem. Sam czułem się wyczerpany, tak jakby coś mi wyssało całą energię.
-Na szczęście to był tylko sen.. I nie musiałem spotykać tej wadery..
Mruknąłem pod nosem po czym zobaczyłem Lume. Leżała tam nie przytomna. Wstałem na równe nogi jak szybko tylko mogłem. Powiedźcie mi tylko że żyje. Bo jak nie to nie wiem co ze sobą zrobię. Jak już byłem dość blisko to usłyszałem oddech Lume. Chyba spała, albo była nieprzytomna. Nie ważne! Wziąłem ja na plecy i wyszedłem z jaskini. Z trudem przemierzałem las. Sam myślałem o tym by się poddać. Ale szedłem dalej. Po bardzo długim czasie dotarłem do jaskini Lapisa. Skoro jest szamanem to myślałem że może mi pomóc. Bo rany były wewnętrzne i psychiczne. Jak już wszedłem to mi kazał położyć Lume na ziemie, wyjść i odpocząć. Położyłem się przed wejściem do jaskini Lapisa i czekałem na jakaś wiadomość od niego.
---
Leżałem tam dość chwilę. Cały czas próbowałem nie usnąć. Aż w końcu usłyszałem kroki z jaskini. "A co jeżeli nie mógł jej pomóc?" albo "Co jeżeli nie żyje? Albo nigdy się nie obudzi?". Takie myśli mi przechodziły po głowie aż ujrzałem Lume. Spadł mi wtedy kamień z serca. Ona natomiast się na mnie patrzyła z pod byka.
-Czy nic ci nie jest?
Zapytała po czym wstałem na równe nogi. Podeszłam do niej i ją przytuliłem z łzami w oczach.
-Ty żyjesz..
Szepnąłem jej do ucha ucieszony.
<Lume? Mówiłem że będę zły :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz