środa, 29 kwietnia 2015

Candy odchodzi!

Mam smutne wieści dla członków watahy. W dniu dzisiejszym z watahy odeszła Candy. :( Powodem jest decyzja właściciela. Żegnamy, Candy!

Wasz Samiec Alfa, Veynom

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Od Cheeky

Szłam przez las w poszukiwaniu zwierzyny. Po drodze obserwowałam smoki z którymi Nightgreen ostatnio sobie latał. Oczywiście mojego smoka nie mogło zabraknąć na polowaniu, chociaż on zabije jelenia w sekundę. Przemyślałam to i postanowiłam skręcić do jaskini znajdującej się za ciemnym lasem. Przemyślając plan zabicia czerwonego smoka, który właśnie tam spał, niechcący wpadłam na jakiegoś wilka:
-Nic ci nie jest?-zapytałam zaniepokojona
-Nie-rzekł wilk
-Wybacz, zamyśliłam się...-
-Właśnie idę coś upolować. Idziesz ze mną?-powiedziałam.
-Tak, a to "coś"...to trudno zabić?-zapytał.
-Tak, przyjmujesz wyzwanie i pójdziesz ze mną?- uśmiechnęłam się
-(?)

<Ktoś?>

Od Cheeky - Towarzysz

Była noc, padał deszcz. Ja szłam przez ciemny las. Zza drzew było słychać jakieś szeptanie. Czułam obecność innych wilków. Byłam nie pewna czy iść dalej. Zmęczyłam się, położyłam się koło jodły i starałam usnąć. W końcu udało mi się.
-Następny dzień-
Obudziłam się . Wokół mnie były trzy wilki - dwa basiory i jedna wadera. Poznałam ich - to są bethy z mojej poprzedniej watahy. Udawałam że nadal śpię. A oni rozmawiali między sobą:
-To co z nią zrobimy?-powiedział jeden z basiorów.
-Przecież mamy ją wziąć do alphy-odpowiedział drugi
-A co on z nią zrobi?-zapytała wadera
-Chyba zabije...-rzekł jeden z wilków, po czym popatrzył w moją stronę. Pewnie zauważył że nie śpię.
-Alpha się nie pogniewa jeżeli ją teraz zabijemy, no nie?-zobaczyli że mam otworzone oczy...
Zaczęli warczeć. Jeden z basiorów skoczył na mnie. Nagle kawałek czegoś w rodzaju szkła przebił mu serce. Przede mną stał smok. Wilki uciekły,a gad został. Czułam z nim jakąś więź. Postanowiłam go zatrzymać. To właśnie on wskazał mi drogę do Watahy Mglistego Wodospadu...

niedziela, 26 kwietnia 2015

Od Nero - CD Veynoma

-Vey... - zatrzymałem się na środku pewnej polany.
-Tak? - odwrócił się.
-Dziękuję ci, że mnie wtedy powstrzymałeś. Nie spodziewałem się, że znajdę się w takim świetnym miejscu - powiedziałem.
-To drobiazg - spojrzał na mnie.
-Naprawdę wielkie dzięki Nie miałem pojęcia, że mogę odzyskać sens życia. Życie potrafi być wspaniałe - uśmiechnąłem się.
-Hahah - zaśmiał się. - Życie to jedna wielka niespodzianka. Nigdy nie wiesz, co czeka cię za chwilę...
-Teraz to widzę. W każdym razie wracajmy, bo zaraz ucieknie nam nasze jadzonko - zerwałem się do biegu. Biegliśmy łeb w łeb bez żadnego dźwięku, była jednak absolutna cisza. Zatrzymałem się, gdy zobaczyłem stado saren stojących blisko skraju lasu, w którym się znajdowaliśmy. Vey skinął głową i rzuciłem się na młodą sarnę karmiącą dwoje swojego potomstwa. Zaraz za mną basior skoczył na drugą sarnę, która też karmiła młode. Jednym silnym ściskiem szczęk zabiłem matkę, a jej młode padły od uderzenia. Spojrzałem na Veya, stał nad martwymi już ofiarami.
-No, no! Nie będziemy dzisiaj głodować - krzyknął rozbawiony.
-Jemy tu czy zabieramy do watahy? - zapytałem.
-O matko! Nie chcę mi się tego ciągnąć. Wolę zjeść póki ciepłe i krew płynie - zaśmiał się i zaczął jeść.
Po skończonym posiłku udaliśmy się nad rzeczkę, żeby obmyć łapy i pyski z krwi. Była już po noc, więc Vey wyciągnął mnie na krótki obchód po terenach. Zbliżaliśmy się już do ostatniego punktu, kiedy usłyszałem za sobą czyjeś kroki. To nie był Vey... Gwałtownie się odwróciłem i zobaczyłem basiora szczerzącego do mnie swoje białe kły. Znałem go.
To mój brat, który odebrał mi Elisę. Zanim stały jeszcze dwa wilki: mój ojciec i Ron - samiec alfa z dawnej watahy. Oni się tylko przyglądali. Nic z tego nie rozumiałem, no ale trudno...
Wyszczerzyłem kły i powoli, krok po kroku zbliżałem się do basiora. Patrzyłem mu prosto w oczy. Widziałem w nich złość i nienawiść. Rzuciłem się na niego i powaliłem na ziemię. Nie mógł się ruszyć.
-Czego tu chcesz?! - warknąłem.
-Żebyś zabrał szczeniaka...
-To nie mój szczeniak! Udawałeś dobrego brata, a tak naprawdę zabrałeś mi Elisę, zrobiłeś jej dziecko i szukasz opiekuna, bo jesteś tylko nieodpowiedzialnym gówniarzem! Zawsze taki byłeś! - wrzasnąłem. Cały bulgotałem w środku. Nie chciałem ich znać.
-Tak bardzo ją kochasz, to teraz jej pomóż i zabierz szczeniaka - uśmiechnął się złowrogo.
-Nie kocham jej! Nie wezmę żadnego szczeniaka! Nienawidzę was! - kłapnąłem mu szczęką przed oczami.
-Czego tutaj jeszcze szukacie?! - warknął Vey. - Wynoście się! - jednak mój ojciec z Ronem dalej stali.
-To ostanie ostrzeżenie! - krzyknąłem, ale oni nadal stali się patrzyli. Spojrzałem na Veya i skinąłem. Zeskoczyłem z wilka i odsunąłem się. W jednej chwili krąg ognia otoczył mojego brata. Dwaj jego towarzysze uciekli przerażeni. To mój kumpel go wywołał.
-Teraz pobawimy się trochę jego umysłem - zaśmiał się wrednie Veynom.
-Powiedz: 'Jestem śmieciem!' - uśmiechnąłem się do mojego brata.
-Jestem śmieciem! - krzyknął.
-Wejdź w ogień - polecił mój alfa. Basior wykonał. Jego futro stanęło w płomieniach. Zawył z bólu i gorąca. Upadł na ziemię, zemdlał...
Vey zgasił ogień. Podszedłem do leżącego basiora. Z jego futra pozostało nie wiele, miał przypaloną skórę. Z jednej rany wąskim strumieniem sączyła się krew. Nadal żył... Nie chciałem go zabijać, chciałem się psychicznie i fizycznie zemścić. Jednym, szybkim ruchem łapy rozciąłem jego bok. Krew poleciała wysoko w górę. Jego ciało drgnęło... Otworzył oczy... Veynom podszedł do nas i rzekł:
-...
<Vey?  xd Jakoś mało mi tej krwi wyszło... No, ale y xd Sorki, ze tak długo xd>

czwartek, 23 kwietnia 2015

FACEBOOK

Witajcie Drodzy członkowie :D Od jakiegoś czasu mam stały kontakt z asiasss i -króliczka-  dzięki facebook'owi. Okazało się, że był to świetny pomysł, gdyż dzięki temu kontakt jest lepszy, a również tam mnie można częsciej znakleźć :) Postanowiłam, że utworzę grupę a facebooku ,, Wataha Mglistego Wodospadu '', gdzie tam na forum będzie można śmiało  o wszystkim porozmawiać :) Wystarczy napisać do mnie na Howrse ( Malinowaa ), gdzie podam Wam moje imię, nazwisko oraz miejscowość,  abyści mogli mnie łatwo zaleźć i dodać do znajomych :) Mam nadzieję, że przyjmiecie tę propozycję pozytywnie i czekam na wiadomości :D

Od Veynoma - CD Nero

- Cóż - rzekłem, zatrzymując się w zdaniu - Nie wiele wiem na temat miłości, chociaż w sumie nie wiedziałem, dopóki nie poznałem pewnej wadery... Ale wiem, że miłość może być okrutna, zaodna i przebiegła, ale też wspaniała i pełna uczuć - wydusiłem z siebie
- Ja ją na prawdę kochałem. Myślałem, że ona mnie też - powiedział i w momencie żal zmienił się w wściekłość i uderzył łapą w podłoże
Zrobiło mi się go.. żal? Chyba tak. Doświadczony przez los, z resztą podobnie jak ja. Rozumiem go. Widzę, że się dogadamy, czuję to.
- Może małe polowanko? - zagadałem do samca i zerwaliśmy się do biegu w las. Po drodze obmyślaliśmy taktykę łowiecką, nastał moment ciszy, którą przerwał Nero:
- ...

< Nero? > 

OPOWIADANIA

Zdaję sobie sprawę z tego, iż nie na wszystkie opowiadania odpisałam. Bardzo Was za to przepraszam, ale w ostatnim czasie był tak duży natłok, że nie wyrabiałam :( Prosiłabym osoby, którym nie odpisałam na opowiadanie, aby wysłały mi link'a do niego, odpowiem na natychmiastowo :) Jeszcze raz bardzo Was przepraszam :(

Plague odchodzi!

Mam smutne wieści dla członków watahy. W dniu dzisiejszym z watahy odszedł Plague :( Powodem jest decyzja właściciela. Żegnamy, Plague! 

Wasz Samiec Alfa, Veynom

Od Luny - CD Cyndi'ego

Korzystając z uprzejmości Cyndi'ego, weszłam do pomieszczenia, które mi wyznaczył. Był to przestronny, a za razem przytulny pokoik. Mimo wszystko nie zwróciłam większej uwagi na wystrój. 
- Rozgość się. Jeśli będziesz czegoś potrzebować, znajdziesz mnie w pokoju obok. - Posłał mi delikatny uśmiech. Czy... Czy ja się rumienię? Odgoniłam od siebie tą myśl i odpowiedziałam. - Dawno nie spałam pod czyimś dachem. Dziękuję Ci za wszystko. - Ogarnęło mnie przyjemne ciepło. Zapragnęłam, aby ten stan trwał jak najdłużej.
- To... Dobranoc. - Dodałam odrobinę speszona i uśmiechnęłam się, mówiąc tym samym: ,,Chętnie bym jeszcze porozmawiała, ale nie wiem, o czym." - Dobranoc - odpowiedział i wyszedł. Westchnęłam cicho, położyłam się i zasnęłam.
Następnego ranka:
Wstałam i przeciągnęłam się. Ciekawe, jak długo spałam? Wyszłam na zewnątrz. Leśny wiatr niósł ze sobą zapach drzew i kwiatów oraz śpiew ptaków. Odetchnęłam głęboko i spojrzałam w niebo. Aksamitne, białe obłoki przesuwały się po nim leniwie. Może upolowałabym coś na śniadanie? Nie zdążyłam się dobrze nad tym zastanowić, kiedy Cyndi wyszedł z zarośli, ciągnąc za sobą swoją zdobycz.

< Cyndi? Przepraszam, że czekałeś >

Od Nero - CD Anayi

-Coś mi tu nie gra - powiedziałem cicho i spojrzałem jej w oczy. - Wracałem właśnie z ważnego spotkania, wchodziłem już do jaskini, kiedy zatrzymał mnie twój krzyk. Widziałem jak wybiegasz z jaskini i zatrzymujesz się przy wodzie, postanowiłem nie czekać i przyszedłem natychmiast...
-To naprawdę nic takiego - zapewniała wadera. Nastała długa cisza... Nie wiem ile trwała. Może jakieś pół godziny, a może godzinę.
-Martwię się... - powiedziałem ze smutkiem w głosie.
-Nie musisz - odpowiedziała krótko.
-Rozumiem... Ale nic z tym nie zrobię, martwię się i już - wyjaśniłem.
-Okey.
Wstałem i podszedłem bliżej wody. Zanurzyłem w niej łapę, okazała się bardzo ciepła jak na środek nocy. Postanowiłem zażyć kąpieli. Zanurkowałem i pogrążyłem się w myślach... 'Jak pomóc Anayi? Myśl idioto, myśl... Spróbuj z nią porozmawiać' - takie myśli chodziły mi po głowie. Wynurzyłem się z wody, zacząłem się rozglądać. Wadery nigdzie nie było... Postanowiłem jej poszukać, coś mi tu nie grało. Postanowiłem sprawdzić w jej jaskini. Kiedy stanąłem u wejścia do groty, zawahałem się czy to dobry pomysł naruszać jej prywatność. Jednak, kiedy usłyszałem niepokojące dźwięki z jej wnętrza postanowiłem wejść. Po cichu zanurzałem się w ciemnościach jaskini. Zobaczyłem waderę, spała... Ale coś mnie niepokoiło. Wierciła się z boku na bok, wydawała z siebie ciche, przeraźliwe piski podczas snu. To musiał być koszmar... Czyli wtedy też musiało o to chodzić...
-Anaya - powiedziałem cicho. - Anaya, obudź się... Proszę - chciałem skrócić jej męczarnie. Szturchnąłem ją delikatnie, żeby się obudziła. - Anaya...
Usłyszałem znów jej głośny krzyk, po czym gwałtownie otworzyła oczy i spojrzała na mnie przerażona.
-Anaya, spokojnie... To tylko ja, Nero... Kiedy wyszedłem z wody, ciebie już nie było... A ja tak bardzo się martwię... Postanowiłem cię poszukać i zawędrowałem tu... Widziałem jak męczysz się przez sen... Próbowałem cię obudzić, ale nie słyszałaś mnie... Przepraszam... - poczułem się głupio.

<Anaya?>

Od Jellala - CD Śnieżycy

Byłem ciekawy co to za tajemnicza wadera.Mimo że przede mną uciekała,nie wiadomo z jakiego powodu,chciałem ją bliżej poznać..widziałem w niej swoją bratnią duszę a może nawet zakochałem sie od pierwszego wejrzenia?Niczym Romeo zadłużony w Juli..Podążałem za nią aż dogoniłem i razem zaczęliśmy wyć do księżyca.Po skończonym rytuale,ona usiadła na skale a ja wpatrywałem się w nią bez ustanku.Jej futro tak bardzo błyszczało,mieniło się w świetle księżyca..a ten jej wzrok,miałem wrażenie że mnie omamia jakimiś czarami.. Była taka piękna,niczym bogini..
-Czemu za mną łazisz? Jesteś nachalny,narzucasz się,powinieneś się odczepić.. mruknęła niezadowolona a ja się mocno jej słowami i ostrym tonem zdziwiłem
-Jeżeli tego chcesz,jasne.Mogę odejść,usunąć się w cień..Nie ma sprawy..U mnie jak z dzieckiem,mówisz,masz.. odparłem i zacząłem od niej odchodzić ze spuszczonym łbem

<Śnieżyca?>

Od Jellala - CD Erley

-A ten.. spojrzałem na nią 
-Tak?zatrzymała się
Wbiłem swój wzrok w jej oczy,by się dokładniej przyjrzeć.
-Jaki to jest właściwie kolor??
-Tęczowy.. odparła z lekkim uśmiechem 
-Mix kolorów..nigdy czegoś tak wspaniałego nie widziałem..masz przepiękne oczy.. westchnąłem
-Dziękuje,twoje niebiańskie oczy też są ładne..wyglądają jak nie z tego świata.. odparła trochę zmieszana
Spojrzałem na jej pióra,wyrastające z karku.Zacząłem się zastanawiać ..
-Do jakiej watahy należałaś wcześniej? wypaliłem bez zastanowienia 
-A co? spojrzała na mnie z ukosa
-No bo pióra to symbol mojego byłego klanu..No a ty je masz tak jak i ja więc taka mi się sugestia nasunęła.. odparłem 

<Erley?>

wtorek, 21 kwietnia 2015

Nowy członek - Orion!

W naszej watasze pojawił się nowy wilk. Jest nim Orion. Witamy! :)

Wasz Samiec Alfa, Veynom

Od Śnieżycy - Towarzysz

Była noc, padał śnieg, wiał wiatr. Nie bałam się, bo przecież te wszystkie żywioły są dla mnie prawie jak rodzina. Nie mogłam zasnąć, więc poszłam w inne miejsce by odpocząć. Jednak ta noc nie przyniosła nawet odrobiny spokoju. Wiatr szeptał mi, żebym udała się w miejsce zwane „Skałą Szmaragdową”. Jest to wielka góra, której szczyt sięga ponad chmury. Poszłam tam, ale nie mogłam odkryć, jaki to miało sens. Wiedziałam, że wiatr nigdy się nie myli i na pewno gdzieś jest tego cel. Zamknęłam oczy i zamyśliłam się. W chwilę potem otoczyła mnie masa ognistych gryfów. Przez ogień tracę moc śniegu i wiatru, oraz tak potrzebne mi siły. Upadłam bezsilnie na ziemię i myślałam już, że to koniec. Jeden, ten największy gryf, złapał mnie za gardło, zrzucił i szponami przycisnął do skał. Zawyłam z bólu, wiedziałam, że będzie to mój ostatni oddech. Jednak myliłam się. Na Szmaragdową Skałę wskoczył nagle ogromny dziki kot, podobny do karakala i tygrysa:
Zaczął walczyć z ognistymi istotami, które jedna po drugiej pospadały martwe. Ostatni też nie był dla niego wyzwaniem, mimo, że był silniejszy i większy. Jednak kot był sprytniejszy. Zabił go, odciął skrzydła, głowę i przyniósł mi. Skrzydła zmieniły się w złote pióra, a głowa w popiół, z którego wygrzebał Szmaragdowy Naszyjnik:

Zauważyłam, że dziwny kot miał identyczny. Okazało się, że zwierze miało wskazać swojego pana, dobrego, który zaatakowały gryfy. Ja nie wiedziałam, że to właśnie mnie wybrał. Naszyjnik z głowy gryfa założył mi na szyję i powiedział:
„Jesteś teraz moim panem, w każdej potrzebie przybędę ci z pomocą, a jeśli będzie trzeba, oddam życie. Będę strażnikiem twojego snu i nigdy nie odejdę od ciebie, jeśli mi nie rozkażesz. Ten Naszyjnik wskaże mi drogę.”
Zdziwiłam się, ale miło mieć przy boku kogoś, kto zawsze będzie cię strzegł. Dodał jeszcze:

„Moje imię brzmi „Skarel”, co w moim języku znaczy „Strażnik””.

Od Nero - CD Arizony

Na początek postanowiłem pokazać Arizonie pewne miejsce, które nazywałem Łąką Wyciszenia.
-To jest moje ulubione miejsce - uśmiechnąłem się i położyłem w słońcu.
-Ładnie tu - rozejrzała się wokół i usiadła. - Dlaczego akurat to miejsce jest twoim ulubionym?
-Lubię po prostu takie miejsca. Tutaj jest cisza spokój. Wręcz idealne miejsce dla relaksu i chwil, w których trzeba sobie wszystko pokładać w głowie - spojrzałem na nią, a ta odwzajemniła spojrzenie. - To naprawdę cudowne miejsce dla wilka takiego jak ja, który nie ma przyjaciół. A kiedy mam ochotę się troszkę rozerwać, zawsze mogę się wybrać nad pobliską wodę - zaśmiałem się.
-To tutaj jest jakiś zbiornik wodny? - w jej oczach pojawiła się iskierka radości.
-Tak - uśmiechnąłem się. - Za tamtymi drzewami jest ogromne morze.
-Zabierzesz mnie tam? Proszę - zaczęła radośnie podskakiwać.
-Pewnie - zaśmiałem się, a wadera zaczęła pędzić w stronę drzew, które jej wskazałem. - Arizona! Zaczekaj!
Całe szczęście, że zatrzymała się przy drzewach, więc spokojnie mogłem dojść do niej. Idąc w jej stronę zauważyłem, że choć krótko ją znam, zaczęła mnie zmieniać. Dotychczas byłem wilkiem, który zawsze był ponury i przygnębiony... A odkąd myślę o Arizonie mam ochotę szaleć i po prostu z mojego pyska nie schodzi uśmiech. Niesamowita wadera...
-No co tak wolno? - zaśmiała się.
-Ja tylko oszczędzałem energię, żebyś mnie teraz goniła! - krzyknąłem radośnie i wbiegłem w las. Samica zaczęła biec za mną, dogoniła mnie. Włączyłem więc szybsze obroty i w mgnieniu oka znaleźliśmy się na plaży.
http://ri.pinger.pl/pgr292/60c4b0b10002c728524c4437/plaza-skaly-slonca-zachod-morze.jpg
Wadera natychmiast wskoczyła do wody i stanęła w niej tyłem do mnie. W ciszy zbliżyłem się do wadery, żeby ostatecznie wyskoczyć jej zza pleców.
I hop! Woda rozprysnęła się we wszystkie strony!
-O ty szalony! - zaśmiała się i zaczęliśmy chlapać się wodą.
-O ty zabawna! - wybuchnąłem śmiechem, po czym zanurkowałem i pojawiłem się przed waderą.


<Arizona? xD  Sorki, ale brak weny i pomysłu xD >

Od Raven'a - CD Moon

- Ym... Co? - spojrzałem na nią - Tak, jasne.
Słyszałem bicie jej serca, zapach jej krwi - to mnie dekoncentrowało. I sprawiało, że pragnienie było coraz bardziej palące. Panuj nad sobą, upominałem się w myślach, jeszcze za wcześnie.
Wadera wybrała jakiś kierunek.
- Długo już jesteś w okolicy? - spytała
- Nie. Od paru dni - odpowiedziałem lekko.
- Mhm... Coś nie tak? Jakiś nieobecny jesteś.
Oblizałem wargi.
- Wszystko w porządku. Trochę głodny jestem, to wszystko
- A na co masz ochotę? - spytała
- Nie chcesz wiedzieć - odpowiedziałem - Dokąd prowadzi ta ścieżka?
- Nie idźmy tam - powiedziała szybko
- A może jednak? - spytałem. Byliśmy dość daleko od reszty watahy. Idealne miejsce, żeby w końcu zaspokoić pragnienie.

<Moon?>

Nowy członek - Okami!

W naszej watasze pojawił się nowy wilk. Jest nią Okami. Witamy! :)

Wasz Samiec Alfa, Venyom

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Od Yukikaze - CD Veynoma

- Moja historia? - zaczęłam się zastanawiać. - Jak już mówiłam: mam amnezję. Nie pamiętam nic. Moja ,,przeszłość" jest mi nieznana, a wspomnienia zaczynają się na chwilę przed dołączeniem tu...
- Przykro mi... Nie wiedziałem... - zaczął, ale mu przerwałam:
- Nie musi Ci być przykro, bo mi też nie jest. Amnezja to nie koniec świata, wspomnienia przecież mogą kiedyś wrócić. Liczy się tu i teraz. Staram się żyć chwilą - tylko ona jest moją własnością.
Powiedziałam to z przekonaniem, a jednak nic nie wiedziałam o tym świecie. Pewnego dnia po prostu zaczęłam być. Otworzyłam oczy i odetchnęłam - i tylko tyle. 
- Naucz mnie... - szepnęłam. - Naucz mnie życia, bo jeszcze go nie znam...
- ...

<Veynom?>

Od Raven'a - CD Arizony

Wziąłem głęboki oddech.
- Tak, zgadłaś - warknąłem bezskutecznie próbując zachować spokój. Wadera cofnęła jeszcze o krok. Jestem łowcą. A ona podświadomie to wiedziała, bo wyczułem jej strach - Jestem demonem. Robię bardzo złe rzeczy.
Znowu się cofnęła
- No dalej. Uciekaj z krzykiem - uśmiechnąłem się do niej - Zobaczymy jak daleko uciekniesz.
Odwróciła się, żeby uciec. Ale pojawiłem się tuż przed nią.
- Naprawdę masz zamiar mi uciec - stwierdziłem z wyrzutem przekrzywiając głowę - A może zgadniesz coś jeszcze? Na przykład ile mam lat?

<Arizono? Zagrajmy>

Od Śnieżycy - CD Jellala

Odwróciłam się bo było mi głupio z powodu, że wpadłam w rów. Wyskoczyłam na skałę, popatrzyłam na Jellala i poszłam w kierunku północy. On podbiegł do mnie i zapytał
- Czemu za mną poszłaś?
- Takie stanowisko, poza tym zaciekawiło mnie to, że się tak wymykasz. Widziałam twój skok z drzewa, niezły był.
- Dzięki. – Odparł.
Poszliśmy dalej już bliżej siebie. Spoglądałam na niego ukradkiem. W pewnej chwili zapatrzył się we mnie, a ja też patrzyłam się na niego. Jednak odskoczyłam, bo była to dość niezręczna sytuacja. On z głupią miną przystanął i zastanowił się. Ja korzystając z okazji, kiedy nie patrzy pobiegłam cicho w głąb lasu. Odwróciłam się jeszcze raz i widziałam jak się rozgląda i woła mnie. Nie poszłam jednak w jego stronę, tylko w kierunku wielkiej góry. Weszłam zwinnie na szczyt, usiadłam i popatrzyłam na księżyc, ponieważ już zaszło słońce. Jellal jednak zauważył moje błękitne oczy i znowu za mną pobiegł. Udałam, że tego nie widziałam. Chwilę potem stanął obok mnie, zawył do księżyca. Popatrzył się na mnie i w końcu razem zaczęliśmy wyć. Było to dość romantyczne.

<Jellal?>

Od Erley - CD Jellala

- Nie tylko powietrzem... wodą również - dodałam - A ty czym władasz? - spytałam po chwili. 
- Kosmosem i ciemnością - odparł. Zapadła cisza, nie wiedziałam o czym zagadać, on widocznie też nie - Ym... Przejdziemy się? - zaproponował z uśmiechem. 
- Jasne - ruszyłam przodem nie czekając na basiora. Po chwili szedł obok mnie. 
- To gdzie właściwie idziemy? - spytał po kilku minutach.
- Tam gdzie nas wiatr poniesie - odparłam mu. Jellal tylko potrząsnął głową.
- Ychy... - mruknął.

<Jellal?>

Od Cyndi'ego - CD Luny

Myślałem... czy... Nie wiedziałem tylko czy się na to zgodzi. Ale chciałam spróbować. Dlaczego by nie? Może się zgodzi ( Tak jasne jakbyś w ogóle pozwolił jej odejść, żeby spała w jakiejś marnej norze). Odsunąłem myśli jak natrętne muchy. Uśmiechnąłem się lekko.
- Chyba nie myślisz, że pozwoliłbym Ci się tak tułać. Mam dużą jaskinię, mogłabyś u mnie przenocować. A jutro najwyżej pomogę ci poszukać własnej.
Powiedziałem. 
- Ale...
Pokręciłem głową w przeczeniu. 
- Nie ma żadnego "ALE" . Chodźmy. Pokarzę ci twój pokój. 
Mrugnąłem go niej. 
- No dobrze.
Uśmiechnęła się. Odpowiedziałem jej tym samym. Ogarnęła mnie niewyjaśniona radość. Nie wiedziałem dlaczego. Nigdy jeszcze takiej nie czułem. Ta wadera tak na mnie najwidoczniej działała. Wprowadziłem ją do środka, przepuszczając w wejściu. 
- Czuj się dosłownie jak u siebie.
Przeciągnąłem się z szerokim uśmiechem.

< Luna? >

Od Moon - CD Raven'a

Przewróciłam oczami. Słuchał mnie jak zepsutego radia.
- Tak.
Powtórzyłam, tym razem bardziej zdecydowanie. Ruszyłam przed siebie w stronę leśnej ścieżki. Bez problemu mnie dogonił. Powiew wiatru, zwiał moją grzywkę na oczy. Odrzuciłam ją z powrotem na bok. 
- Oprowadzić cię po terenach?
Zapytałam. Już zdążyłam się dobrze rozejrzeć, nawet jak miałam mało czasu. Podobały mi się, poniektóre miejsca. Miałam swoje jedno, jedyne i ulubione, w którym przebywam jak chcę być sama. Ale nie chciałabym nikogo tam zaprowadzić. Spojrzałam na niego rozbawiona, bo znowu się zamyślił.
- Ej. - Pomachałam mu łapą przed oczami. - Kontaktujesz? Pytałam się czy cię oprowadzić.
Uniosłam brew.

< Raven? >

sobota, 18 kwietnia 2015

Od Fianny - Jak dotarłam?

Szłam spokojnym krokiem wzdłuż rzeki. Jolimi rozglądała się wkoło, gdyż bała się ataku nie wiadomo co może za dnia wyskoczyć.
- Jolimi uspokój się, rozkoszuj się ciepłym, spokojnym dniem.
- Panienko nie bądz taka spokojna, nie wiesz co dzień ci może szykować.
- Oj tam.
Dalej szliśmy w ciszy. Byłam bardzo zadowolona z dnia, przecież trzeba cieszyć się życiem.
- Jolimi...
- Wiem.
- Ale Jolimi..
- No wiem.
- A...
- Wiem.
- A co wiesz.
- A o czym mówimy?
- Jolimi ogarnij się! Chcę ci powiedzieć, że czuję zapach wilka.
- Co? Aaa no tak też czuję słodki, przyjemny zapach.
- To wilk...
- Oj..
Widziałam cień, zza drzewa wyszedł wilk. Chciałam uciekać jednak wilk krzyknął:
- Nie bój się, pewnie się zgubiłaś. Zagadłem?
- Nie bardzo... szukam pewnej watahy...
Jolimi cicho przypatrywała się naszej rozmowie widać, że była wściekła.
- Ja jestem Alfą watahy Mglistego Wodospadu.
- Naprawdę? Właśnie tej watahy poszukiwałam!
- Ah tak? To pewnie chcesz dołączyć. 
- Zgadza się - powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
Widać też, że i Jolimi się uśmiechnęła.
- Więc.. mogę się przyłączyć?
<Veynom>

Od Jellala - do Erley

Właśnie wyruszyłem na małe polowanie na żubry,w głąb puszczy.Nagle poczułem silny podmuch wiatru.Myślałem że zbiera się burza czy nawet mała trąba powietrzna ..W końcu to początek jesieni a pogoda wtedy jest bardzo różna.Pomyślałem sobie - A może zdążę przed ulewą.Ale nagle ni z tego ni z owego,zobaczyłem nad sobą przefruwającego wilka.Myślałem że mi się wydaje.Przetarłem oczy łapami.To była jednak prawda..
-Witać że jesteś tu nowy.. spojrzała na mnie i stanęła przede mną już na ziemi
-Tak,jestem Jellal a ty mleczna wadero? uśmiechnąłem się miło
-Moje imię to Erley.Jestem tutejszą morderczynią..
-Hm..fajna magia.Dawno nie widziałem na oczy wilka władającego powietrzem.. dodałem

<Erley?>

Od Jellala - Towarzysz

Chodziłem po terenach,tak z nudów.Nagle wyczułem w powietrzu czarną magię na którą maiłem szczególnie wyczulone zmysły.Zauważyłem strumyk fioletowej mazi.Kucnąłem i powąchałem jej.Okazało się że to dość mocna trucizna.Postanowiłem to sprawdzić.Zacząłem biec do źródła tej substancji.Droga była długa,wyboista i w dodatku pod górkę.Gdy dotarłem na szczyt,zobaczyłem opustoszoną dolinę pokrytą ilem.Była to mała pustynia.Zaraz za nią jałowa ziemia i wielka jaskinia.Wszedłem do niej i na końcu zobaczyłem bardzo dziwny ametyst.
Dopiero gdy zobaczyłem czerwonawe ślepia,uświadomiłem sobie że to żywa istota.Właśnie wybudziłem z wiecznego snu,smoka trucizny! Zacząłem się wycofywać.Smok ryknął,rozpostarł skrzydła wymijając mnie i wzleciał w niebo.Przyglądywałem się jego majestatowi mocno zafascynowany.Ale w końcu to był .. smok a nie jakiś kotek czy lisek! Trzeba bedzie uciekać bo zostanę jego pierwszą przekąską po wiecznym śnie! Smok nagle zniżył się,zaczął szybować niżej aż w końcu pochwycił mnie w swoje szpony.Wyrywałem się ale po chwili uświadomiłem sobie że nie mam z nim szans.Postawił mnie przed jakimś napisem runicznym.Pazurem wskazał na niego,jakby chciał bym go przeczytał.Położyłem dłoń na kamieniu,skupiłem się i zacząłem przetwarzać pismo na normalny język.Z tych liter ułożyło sie zdanie : ,,Kto raz obudzi smoka,już na zawsze zostanie jego towarzyszem." Spojrzałem na gada a on potwierdzająco kiwnął łbem.Położył się na ziemi a ja powolutku na niego wsiadłem.Co mi tam,zaryzykuje! Przelecieliśmy się,poznaliśmy się bardziej i przyzwyczailiśmy sie do siebie. No i dobrze że to zrobiłem bo gdybym spietrał,nigdy nie poznał bym takiego wiernego przyjaciela jakim jest Dracolich.

Od Jellala - Początek

Moją pierwszą misją w tej watasze była walka z ognistym golemem.Ruszyłem na nią pod postacią człowieka,bo tak mi było wygodnie.Mój miecz już dawno trzymałem w swojej prawej dłoni.Zacząłem przeczesywać las w poszukiwaniu celu.Na jego końcu,znajdował się ogromny wulkan.Z daleka wyczułem magię ognia,zanim jeszcze zobaczyłem owego stwora.Gdy byłem już blisko,potwór obrócił się w moją stronę a ja zamachnąłem się i uderzyłem go..a raczej tak mi sie tylko zdawało,bo w rzeczywistości zatrzymał moją lodową stal,kamienną łapą.Ja nie zamierzałem puścić oręża i on też.Byłem lekki,tak że bez problemu mógł mnie unieść.Nie puszczałem a on kręcił mną jak na karuzeli.W końcu,puściłem miecz bo nie wytrzymałem i wylądowałem na ziemi a obok mnie wbił się miecz.Wstałem mocno poturbowany,wyjąłem powtórnie broń z ziemi i zacząłem z nim walczyć.Dostałem jego łapą kilka krotnie w brzuch,tak że wleciałem w drzewo,ale nie zamierzałem się poddawać.Wstałem i walczyłem dalej,zdobywając nowe rany.W końcu,wykombinowałem że zniknę mu z oczów i wspiąłem się na drzewo.Gdy potwór nie patrzył,wskoczyłem mu z zaskoczenia na kark i przeciąłem mieczem szyję tak że kamienno-ognisty łeb odpadł na ziemię.Dyszałem ciężko,lał się ze mnie pot i krew z ran zmieszała sie z nim.Na szczęście miałem przy sobie eliksir leczniczy.Uśmiechnąłem się pełen satysfakcji z wygranej i wyciągnąłem serce golema jako moje trofeum.Zmieniłem się w wilka a mój miecz zniknął.Nagle zauważyłem mocno błyszczące oczy w krzakach.Pobiegłem w tamtą stronę a ten ktoś zaczął przede mną uciekać.Pobiegłem za nim.Byłem ciekawy kto to jest.Poscig trwał tak z pół godziny.Mój przeciwnik był bardzo szybki,nie mogłem mu dorównać.W końcu wpadł w ślepą uliczkę,wpadajac w wąwóz kończący się ogromnym głazem.Wykorzystałem okazję,zeskoczyłem ze skał i wylądowałem wprost przed wilkiem.Ku mojemu zdziwieniu,okazało się że to jest wadera.Przyglądałem jej się z zaciekawieniem.
-Czego chcesz ode mnie? warknęła
-Nic ci nie zrobie,spokojnie..jestem tu nowy,mów mi Jellal.. przedstawiłem się kulturalnie,podając jej łapę i z lekka się uśmiechając

<Śniezyca? >

Nowy członek - Jellal!

W naszej watasze pojawił się nowy wilk. Jest nim Jellal. Witamy! :)

Wasz Samiec Alfa, Veynom

Nowy członek - Fianna!

W naszej watasze pojawił się nowy wilk. Jest nią Fianna. Witamy! :)

Wasz Samiec Alfa, Veynom

Od Diuka - Jak dotarłem?

Ziemia pod moimi łapami była wilgotna. Świeżo - zielone rośliny parowały w szarym słońcu poranka. Powietrze było chłodne i przejrzyste. Na niebie były tylko przelotne chmury. Jednym słowem, właśnie zaczynał się nowy dzień. Szłem powoli omijając drzewa. Nie śpieszyłem się. Moja podróż i tak nie miała celu. Wiatr delikatnie poruszał liśćmi na drzewach. Zawsze mi towarzyszył. Przynajmniej nigdy nie byłem samotny. Jego szum mnie uspokajał i dodawał mi sił. Strumień powietrza przeobraził się na chwilę w małego ptaka. Przeźroczyste zwierzę skakało po gałęziach przyglądając mi się. Szum wiatru przemienił się w śpiew ptaków, jeden z tych które usłyszałem kiedyś podczas wędrówki. Po chili cały obraz się rozwiał. Znów zapanowała cisza. Ruszyłem dalej. Nagle usłyszałem za sobą szelest. Zastrzygłem uszami. Natychmiast przyśpieszył mi puls, dotowy do pościgu lub ucieczki. Wsłuchałem się w trzask gałęzi leżących na ziemi i oddech zbliżającego się zwierzęcia. Bez wątpienia był to wilk. Dowróciłem się w stronę z której się zbliżał. Po chwili z zarośli wyszedł basior. Był większy, starszy niż ja i zdecydowanie lepiej zbudowany. Walka nie wchodziła w grę.
- Kim jesteś? Po co naruszasz granice tej watahy? - zapytał spokojnym ale stanowczym głosem nieznajomy. Jego władczy wzrok po prostu onieśmielał. 
- Jestem Diuk. Nie wiedziałem, że wszedłem na tereny... - wiatr pokazał mi wizję. Basior który przede mną stał, inne wilki... on musiał być ich przywódcą.- ...na tereny twojej watahy.
Wilk spojrzał ma mnie nie ufnie. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego jak wielką głupotą było powiedzenie, iż nie wiem, że jest tu wataha a wiem kto jest jej alfą. 
- Miło mi cię poznać... Diuk. - odpowiedział tym samym, nie znoszącym sprzeciwu głosem wilk. - Możesz bezpiecznie przejść przez te tereny, nie wydaje mi się żebyś stanowił zagrożenie.- dokończył i odwrócił się żeby odejść.
-Zaczekaj! -zawołałem za nim. - Za pozwoleniem, chciałbym odłączyć... do watahy...- Alfa zmierzył mnie wzrokiem. Widziałem jak dostrzega każdy szczegół. Kurz po długiej podróży na mojej sierści, duże uszy świadczące o moim pochodzeniu. Widział wszystko. Czekałem w niepewności na to co odpowie.

< Veynom? : ) >

Od Luny - CD Cyndi'ego

Poczułam się bardzo miło w towarzystwie nowo poznanego mi basiora. Wydawał się być otwarty i na pewno miał duże poczucie humoru. Po udanym polowaniu zabraliśmy się do jedzenia. Zaczęłam od szyi i miejsca, gdzie znajdowały się łopatki. Oderwałam duży kęs i oblizałam się dyskretnie. Dopiero po chwili zauważyłam, że Cyndi na mnie patrzy. Posłałam mu zadziorny uśmiech. Odpowiedział takim samym. Przewróciłam oczami. Chyba opanowałam tę sztukę do perfekcji. Ale w tym było coś nowego, tylko jeszcze nie wiedziałam co. Zjadłam kolejny kawałek mięsa. Powiew chłodu skłonił mnie do spojrzenia w niebo. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak już późno. Powinnam już zacząć szukać schronienia na noc. Mimowolnie posmutniałam.
- Chyba pójdę poszukać noclegu... To było przyjemne polowanie... - powiedziałam. W tym momencie byłam rozdarta. Jakaś część mnie mówiła mi: choć już, zaczyna się ściemniać!, ale inna nie dawała mi spokoju, namawiając, żebym została w towarzystwie wilka. Nie wiedziałam, co mam robić, aż do momentu, kiedy się odezwał.


< Cyndi? >

Od Terry - CD Damona

Głupio mi się zrobiło. Ja, jak to ja, potrafię przyznać się do błędu. Moze jestem oschła, ale nie jestem jakas zadufana w sobie. Basior odleciał, a ja wyszłam z tych bagien i skierowałam się do lasu. Tam zasnęłam.

Obudził mnie szum wiatru. Do lasu przyleciał ten basior. Wstałąm i ruszyłam do niego. Gdy mnie zobaczył, jakby mu sie nie dobrze zrobiło.
- Już nie przesadzaj. 
Przekręciłam oczami. 
- Chciałam tylko powiedzieć "Dziękuje".
Powiedziałam spokojnie. To nie był sarkazm, ani ironia.

<Damon?>

Od Arizony - CD Nero

Jego pytanie zaskoczyło mnie. Ja.. zapoznać się z kimś? Pff... co to za pytanie jest?
-No pewnie! - krzyknęłam radośnie
Na pysku basiora zawitał uśmiech. Odwzajemniłam gest. Po chwili przypomniałam sobie, że w ogóle nie znam terenów watahy.
-Ymm… może mógłbyś mnie oprowadzić po terenach - spytałam
-Nie ma sprawy! - odparł odwracając się, po czym ruszając żwawym krokiem
Po chwili jakoś dogoniłam wilka i zaczęło się zwiedzanie. Po chwili dotarliśmy do jakiejś doliny czy jakiejś łąki. Z resztą nie ważne… ważne, że była cudowna!
-Co to za miejsce? - spytałam basiora

<Nero? Przepraszam, że musiałeś czekać ;-;>

Od Arizony - CD Raven'a

Spojrzałam na basiora. Na oko wyglądał na strasznego ponuraka, czyli niezbyt dobre towarzystwo dla mnie, bo ja to jestem urodzoną optymistką.. Westchnęłam cicho. Wtedy „zapaliła” mi się „żarówka” w głowie.
-Mogę zgadnąć kim tak naprawdę jesteś? – spytałam
-Co proszę? – basior nie ukrywał zaskoczenia
Zignorowałam jego pytanie i zaczęłam mu się przyglądać. Usiadłam na ziemi i powiedziałam prosto z mostu:
-Po skrzydłach poznaję, że byłeś chyba…. archaniołem, potem… chyba upadłym aniołem i w końcu demonem… Zgadłam?
Basior nie wiadomo czemu był zarazem wściekły jak i bardzo zdziwiony moją wypowiedzią. Poderwałam się gwałtownie i cofnęłam się parę kroków. Niezbyt podobał mi się jego wzrok… Przełknęłam głośno ślinę. Chyba powiedziałam coś nie tak.. mogłam nie zgadywać..

<Raven? Przepraszam, że musiałeś czekać i w dodatku na taką beznadziejność ;-;>

Od Cheeky - Jak dotarłam?

Podczas szukania watahy, a dokładniej to watahy i jedzenia. Natknęłam się na jelenia. W końcu coś żywe!!.Zaczaiłam się na niego. Ruszyłam, po trzech minutach udało mi się go doścignąć, szykowałam się do ataku. Gdy naglę wywęszyłam basiora. Stanęłam, ofiara uciekła.
O nie, o nie, o nie! Nie chcę tego znowu znosić, to co działo się w tamtej watasze...nie zniszczę, nie chcę. Wyczułam że zbliża się. Usłyszałam za sobą takowe "cześć". Nabrałam odwagi:
-Cześć- powiedziałam cicho.
-(?)

<jakiś basior?>
Zawahałam się. W sumie czemu nie? Jedna wataha więcej nie stanowi różnicy i może okaże się, że to jest moje miejsce? Może ten basior ma rację. Jeszcze chwilę biłam się z myślami, ale w końcu podjęłam decyzję.
- Too...daleko do twojej jaskini? - powiedziałam i uśmiechnęłam się niepewnie. 
- Czyli dołączysz? - spytał dla pewności.
- Na to wygląda. - odparłam. - Wiesz jak chcesz to mogę cię wysuszyć od razu, nad tym przynajmniej panuję. - dodałam.
- Dzięki za propozycję, ale chyba wolę wyschnąć w tradycyjny sposób. - powiedział ze śmichem.
Ruszyliśmy w stronę jaskini Nero, jak sądzę. Po drodze basior opowiedział mi trochę o watasze. Okazało się, że kiedy dotarliśmy na miejsce nasze futra były już całkowicie suche. Chwilę posiedziałam u Nero, a ten później zabrał mnie do Alfy. 
- Teraz pozostaje już tylko kwestia jaskini. - powiedział Veynom. - Chodź zaprowadzę cię. 
Grota, którą wskazał mi Veynom, była nie duża, ciemna i przytulna - idealna dla mnie. 
- Moja jaskinia jest po drugiej stronie tej rzeki, więc wygląda na to, że będziesz moją najbliższą sąsiadką. - powiedział Nero. Rzeka, o której mówił Nero, według mnie była bardziej szerokim strumieniem, ale jak według tej watahy tak wygląda rzeka, to niech będzie to rzeka. Bez różnicy. Słońce zachodziło więc pożegnawszy się z oboma samcami położyłam się w kącie jaskini i ledwo zamknąwszy oczy odpłynęłam. 
Znów śnił mi się ten sen. Piękny dzień, słońce wysoko na niebie, a z lasu wychodzą wilki z sąsiedniej watahy. Jest ich dużo, za dużo. Szczerzą kły, piana leci z pysków, większość ma przytłoczone miecze. Przeskakuje obraz, słyszę ryk smoka, szczęki oręża, ogień...Przeraźliwy krzyk, jęki zawodzenie, konwulsywne wrzaski. Jest krew, dużo krwi i nagle on stoi przede mną. Czarny wilk o złoto-fioletowych oczach. Tonę. Nie wiem gdzie, nie wiem w czym. Zapada się podłoga, nie mogę oddychać. Zaczynam krzyczeć. 
Budzę się z przeraźliwym wrzaskiem. Z trudem łapię powietrze i przy okazji rozglądam się dookoła. Na początku nie poznaje miejsca, w którym jestem, ale szybko powracają mi wspomnienia dnia. Wataha. Potrząsam głową by pozbyć się resztek snu. Myślałam, że mam to już za sobą. Odkąd uciekłam z rodzinnej watahy co noc śnił mi się ten sen, ale od dwóch miesięcy miałam spokój. Wyszłam na zewnątrz i podeszłam do brzegu rzeki. Kiedy to przestanie mnie męczyć?! Usiadłam na brzegu i wpatrzyłam się w swoje odbicie. Nagle obok mojego pojawiła się jeszcze czyjaś niewyraźna głowa. Odwróciłam się. 
- Wszystko w porządku? - spytał Nero. 
- Tak, wszystko ok. - odpowiedziałam spuściwszy wzrok. - Co ty tu robisz w środku nocy?
- Ciebie mogę spytać o to samo.
- Pierwsza zapytałam. - podałam decydujący argument. 
- Słyszałem jak krzyczysz, mieszkam niedaleko, a po wodzie głos się niesie. - powiedział.
- A...to nic takiego, możesz już wracać do tego co ci przerwałam. 

< Nero? :P>

piątek, 17 kwietnia 2015

Od Deni - Jak dotarłam?

Szłam ścieżką usłaną warstwą puszystego śniegu , co nie przeszkadzało mi raczej , choć stanowczo wolałabym lato . Podąrzałam przed siebie , nie mając na celowniku żadnego konkretnego miejsca . Będąc coraz dalej od rodzinnej watahy , miałam coraz większe wyrzuty sumienie , rozstałam się z mamą i bratem w niezbyt miłej okoliczności , zaczęłam również coraz bardziej żałować swej niedojrzałej decyzji . Ale cóż , rodzina ma mnie za bezradną wilczycę , która nie umie poradzić sobie w życiu codziennym . " Muszę udowodnić , że tak nie jest " postanowiłam momentalnie . Szłam i szłam , właściwie od niechcenia , z wyraźnym skwaszeniem na pysku . Na domiar złego , mą sierść zmoczył deszcz . Mało brakowało , a padłabym z płaczem lamentując , jakie to życie jest okropne , ale zostało mi jeszcze odrobinę godności . Na skraju wytrzymałości emocjonalnej , wlokłam się smętnie coraz dalej . Nie znałam terenu na którym się znajdowałam , bałam się , że wilki do którego należy ów miejsce , nie należą do przyjemniaczków . Znajdowałam się w centrum polany , otoczonej lasem . Kątem oka dojrzałam zamarznięty strumyk . Nagle przed moimi oczyma mignęła jakaś postać , która momentalnie zbliżyła się do mnie .
- Kim jesteś?! - zapytałam mokra, załamana i głodna...

<Ktoś ? Jakiś basior ? >

czwartek, 16 kwietnia 2015

Nowy członek - Shadow!

W naszej watasze pojawił się nowy wilk. Jest nią Shadow. Witamy! :)

Wasz Samiec Alfa, Veynom

Od Mii - Jak dotarłam?

Wędrowałam przez lasy i góry w poszukiwaniu miejsca w którym mogłabym zamieszkać na stałe. Któregoś dnia pijąc wodę z rzeki usłyszałam, że coś chowa się w krzakach. spojrzałam tam, a moim oczom ukazał się wilk z białymi skarpetkami na przednich łapach, a czarnymi z na tylnych. 
- Co tutaj robisz?-spytał.
- Piję wodę, nie widać?- spytałam z lekką pogardą, bo przecież co mogłabym robić? tańczyć?
- Głupie pytanie, wiem- zawstydził się - skąd jesteś?
- Z wysp wilczych, nad oceanem.
- Szukasz może watahy?- spytał.
- Akurat tak, a co?- dość miałam jego pytań.
- Akurat to, że jestem alfą jednego z takowych, które poszukuje nowych członków. Chciałabyś może do nas przystać?
- Z wielką chęcią- powiedziałam milszym głosem
- Ale musisz się nauczyć dobrych manier- powiedział z uśmiechem
- Wierz mi, że od szczeniaka posiadam niewystudiowane maniery. 

< Veynom? >

Nowy członek - Diuk!

W naszej watasze pojawił się nowy wilk. Jest nim Diuk. Witamy! :)

Wasz Samiec Alfa, Veynom

Od Candy

Szłam sobie terenami watahy. Nagle zobaczyłam dzika pośród gęstwin. Postanowiłam go upolować. Ruszyłam więc w pogoń za zwierzęciem. Jakiś czas potem zderzyłam się z jakimś wilkiem.
- Ej! - odezwał się.
- Przepraszam... ale to też trochę twoja wina...
- Dobra, sorry...
- Spoko. Jestem Candy. A ty?

<Ktoś? Jakiś basior?>

Od Cyndi'ego - CD Luny

Pędziłem za zwierzęciem, które wpadło niemal mnie tratując, na naszych terenach. Zaskoczyła mnie wadera z błękitnymi jak niebo akcentami na białej sierści, która przyłączyła się do polowania. Z resztą i tak nie zjadłbym wszystkiego. Co mi szkodzi?
- Wzajemnie. Więc Luna ty staw skokowy, ja gardło. 
Przyśpieszyłem. Odciąłem jedną z dróg stawiając gwałtowną ścianę wody. Zdezerterowany, zachamował i dopiero po kilku sekundach, odbił na lewo. Tyle czasu wystarczyło, abyśmy go dogonili. Dzięki pięknej wilczycy jeleń się zachwiał. Co ja wykorzystałem, aby go dobić. Póściłem szyję dopiero gdy poczułem, że nie ma pulsu i serce przestało bić.
- Dobrze się z tobą współpracuje.
Posłałem jej zabójczy uśmiech i skinąłem zapraszającym gestem z rozbawieniem.
- Panie przodem.
Czy mi się zdawało czy przewróciła oczami? Zabrałem się za skubanie barku.

< Luna? >

Od Raven'a - CD Moon

- Może się gdzieś przejdziemy? - zasugerowałem. Jedną z wad wieczności jest nuda. Ta sama nuda, która mnie tu przyniosła teraz kazała mi iść gdzieś i poszukać przygód. A do tego doszło pragnienie. Jestem demonem. Żeby żyć potrzebuję krwi. Nie jestem wampirem, bo one nie istnieją. Ja jestem czymś gorszym i do tego głodnym.
- To idziemy? - spytałem nie bardzo orientując czy Moon już mi odpowiedziała czy nie. Myślami byłem już gdzie indziej...

<Moon?>

środa, 15 kwietnia 2015

Nowy członek - Mia!

W naszej watasze pojawił się nowy wilk. Jest nią Mia. Witamy! :)


Wasz Samiec Alfa, Veynom

Nowy członek - Cheeky!

W naszej watasze pojawił się nowy wilk. Jest nią Cheeky. Witamy! :)


Wasz Samiec Alfa, Veynom

Nowy członek - Deni!

W naszej watasze pojawił się nowy wilk. Jest nią Deni. Witamy! :)


Wasz Samiec Alfa, Veynom

Od Luny - Jak dotarłam?

Biegłam przez las. Właściwie był to dzień idealny. Słońce, miła adrenalina i zwierze przede mną. Jeleń skręcił w lewo, a ja pognałam w ślad za nim. Nie musiałam się śpieszyć, czułam, że biegniemy w stronę jeziora, więc będę mieć przewagę. Mimo wszystko powinnam być skupiona i uważna, bo jeśli nie, przepadnie mi posiłek. Nagle wszystko wokół mnie stało się wyraźniejsze: dźwięki, ruch powietrza, oddech jelenia i sposób, w jaki uciekał. Tuż przed nami rozciągało się jezioro, którego fale skrzyły się w słońcu. Nagle poczułam coś. Zapach wilków. Czuję to! Zatrzymałam się i dałam mojemu posiłkowi odbiec. Tu musi być granica terenów. Trudno, przeszłam przez nią. Dalej rozciągał się las iglasty, który opadał ostrym spadkiem w dół. Ostrożnie skakałam i balansowałam pomiędzy kępkami traw a zbitym piachem. Po chwili byłam już na dole. Teraz szłam, słuchając śpiewu ptaków i rozkoszując się pięknem dnia. Nagle nad moją głową przeskoczył ten sam jeleń, którego wcześniej goniłam. Niewiele myśląc, pognałam za nim. Dogonił mnie biały wilk. - Hej, to moje zwierze! - powiedział w biegu. - Przykro mi, ale na początku było moje. A zresztą możemy się podzielić - odparłam. - Okay. Tak w ogóle jestem Cyndi. - Powiedział i uśmiechnął się. - Miło mi Cię poznać. Ja jestem Luna.

< Cyndi? >

Od Moon - CD Raven'a

Moon 50 lat temu? Moją praprapraprababcię? Dużo tych "pra". Wszystko możliwe. Nigdy nie czułam się ważna dla watahy. Rawena poznałam po głosie i skrzydłach, jednak nie za bardzo. 
Uśmiechnęłam się ledwo dostrzegalnie.
- Pewnie jesteś tam gdzieś... Pewnie bym cię pamiętała gdyby nie próbowali mi usunąć wspomnień. Na szczęście nie udało im się. Przynajmniej nie do końca. Z czasem sobie przypomnę. 
Tak, czas szczególnie by się przydał. Na zamknięcie świerzych ran. 
Uniosłam głowę w stronę promieni słonecznych. Może i kiedyś marzyłam o lataniu, morzu i słonej wodzie. Teraz to wszystko przestało się liczyć. To co było nie wróci. Musiałam wszystko po zmieniać. 


< Raven? >

Od Moon - CD Veynoma

Złapałam za pojemnik i zaczęłam łapczywie pić. Oblizałam się.
- Dziękuję.
Uśmiechnęłam się. Miło. Byłam mu naprawdę wdzięczna. Przecież ma obowiązki, dużo obowiązków, a on jeszcze chce mi pomagać. Może nie będę musiała siedzieć sama.
- Co się wtedy stało?
- No bo widzisz... - opawiedziałam mu o tym co stało się trzy dni temu. - Wiem, że wtedy powinna użyć mocy. Ogłuszyć lub zabić, ale... nie mogłam się na to zdobyć. Nie mogłam tego zrobić jemu. Nie Settiemu. Był dla mnie jak brat. Jedyny mnie nie zostawił. Mam tylko jego.
Odsunęłam koc, odsunęłam przeszkadzające mi bandaże i spojrzałam na ranę. Wiedziałam, że w tym samym miejscu, tylko że na plecach również jest. Nie ma co, cela to on ma. Poprawiłam się na poduszkach. Lekko przesuwając się na jeden koniec posłania. Poklepałam miejsce obok siebie.
- Siadaj, chyba nie zamierzasz tak stać, prawda?
Już niedługo. W jakiś sposób zajdzie słońce i wtedy się trochę podleczę. A przynajmniej znieczule. Jak tylko wyzdrowieję , wyciągnę go z tamtąd za wszelką cenę.

< Veynom? >

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Od Damona - CD Terry

Czekałem na waderę przy Dębie, gdy ujrzałem jak w pewnej chwili wychodzi z jaskini Alfy. Podeszła w moją stronę i rzuciła;
- Czyli jednak czekasz. - powiedziała obojętnie.
- Jeśli chcesz mogę sobie iść. - ona zaczynała mnie powoli irytować.
- Mówiąc szczerze to Twoja obecność jest mi zbędna... - odpowiedziała sucho.
- Czyli mam rozumieć, że sama zapoznasz się z terenami naszej watahy...gdzie możesz iść, a gdzie nie. - uśmiechnąłem się chytrze.
Może nie znam jej zbyt długo, ale wiedziałem, że jest dość samodzielnym wilkiem, jeśli jednak chodziło o tereny to wątpię żeby sobie poradziła. Sam jestem tu od niedawna i nie wszystko do końca ogarniam.
- Uwierz mi, że poradzę sobie. - powiedziała pewna siebie.
Na jej miejscu nie byłbym taki pewny tego, ale cóż jej sprawa...
- No dobra, życzę Ci powodzenia. Tylko pamiętaj, nie idź w stronę... - zacząłem objaśniać gdzie są miejsca w których raczej nie chciałaby się znaleźć np; :Las Miłości lub po prostu najbliższe ruchome piasku, ewentualnie urwiska, lasy z których nie ma drogi powrotnej no i jakieś tam labirynty.
Wadera kiwnęła głową i ruszyła w swoją stronę.
Dalej leżałem pod drzewem, gdy poczułem kłucie w brzuchu. Postanowiłem iść na polowanie. Jedyny minus, że musiałem iść w tą samą strone co Terra jednak na skraju lasu ona skręciła w lewo, a ja w prawo. Ona poszła w stronę bagien, a ja łąki gdzie najczęściej można znaleźć zające.
Już miałem rzucać się do ataku gdy usłyszałem krzyk.... a czyj głos? Terry.
Pobiegłem w stronę głosu, aż dobiegłem do celu. Terra miała tylne łapy w dziurze, która miała kolce na spodzie. Chciałem jej pomóc, gdy ta zaczęła na mnie warczeć.
- Sama sobie poradzę! - wyszczerzyła kły.
- Chcę tylko Ci pomóc... - przewróciłem oczami.
- Nie dociera co mówię ? Nie jesteś mi potrzebny! - wrzasnęła.
- Słuchaj, mało mnie obchodzi co mówisz, tylko Ci pomogę. Nic złego Ci nie zrobie, zrozum to ! - podleciałem i chwyciłem ją.
Postawiłem waderę na ziemi.
- Nie musisz dziękować. Postaram się, by nie wchodzić Ci z drogę. - odleciałem w stoją stronę, gdy obok mnie zjawiła się Demi. Byłem głody wiec udałem się w stronę polany, a Terra prawdopodobnie została na miejscu.

<Terra chcesz kontynuować ? >

Od Nero - CD Anayi

Wyglądała na niewinną, była zmęczona... Zrobiło mi się jej szkoda...
-Nic się nie stało - zaśmiałem się. - Jestem Nero, a ty?
-Anaya jestem - uśmiechnęła się.
-Jesteś tu sama? - zapytałem
-Niestety tak... Nie mam stałego miejsca na ziemi - spuściła głowę.
-Heej, nie martw się - podszedłem bliżej. Poczułem jej ciężki oddech. - Do niedawna też nie miałem stałego miejsca, ale teraz należę do super watahy. Z chęcią cię przyjmą - uśmiechnąłem się.
-Naprawdę? - spojrzała na mnie.
-Tak - uśmiechnąłem się. Było w niej coś niesamowitego. Martwiłem się o nią... - Chciałabyś dołączyć?
-Sama nie wiem, ale fajnie byłoby mieć w końcu cel życia - patrzyła w przestrzeń.
-Wyglądasz na zmęczoną... Pewnie chciałabyś odpocząć - zauważyłem. - Może zechciałabyś odpocząć i osuszyć się w mojej jaskini? A potem jeśli chcesz moglibyśmy załatwić ci miejsce w stadzie. Zapraszam serdecznie - uśmiechnąłem się.

<Anaya? :) >

Nowy członek - Luna!

W naszej watasze pojawił się nowy wilk. Jest nią Luna. Witamy! :)


Wasz Samiec Alfa. Veynom

Od Nero - Do Arizony

Był piękny, słoneczny dzień. Spacerowałem po terenach watahy. Zaszedłem właśnie nad niesamowite jezioro...
Na brzegu siedziała wadera. Piękna wadera. Usiadłem zastanawiając się co zrobić... Chciałem zagadać, poznać. Ale z drugiej strony nie wiedziałem czy jestem na to gotowy. Biłem się z myślami...
-Raz się żyje, idioto... - mruknąłem sam do siebie i wstałem. Powoli podszedłem do wilczycy. Usiadłem obok niej.
-Cześć.
-Hej.
-Jestem Nero, a ty? - spojrzałem na nią.
-Arizona - uśmiechnęła się.
-Długo należysz do stada? Niby nie jestem tu długo, ale nigdy cię nie widziałem...
-Jestem tu od wczoraj, a ty?
-5 dni, ale jeszcze nikogo tutaj nie znam - zaśmiałem się. - No poza Veyem... Poznamy się? - uśmiechnąłem się z nadzieją, że się zgodzi.


<Arizona? :) >

Od Nero - CD Veynoma

-To twoja jaskinia - uśmiechnął się. -Prześpij się teraz, a jutro oprowadzę cię po naszych terenach.
-Ta jaskinia jest dla mnie? - zapytałem zdziwiony.
-Tak, dla ciebie. Nasza wataha dba o swoje wilki - powiedział.
-Dziękuję
-Nie dziękuj, nie musisz... Dobranoc - powiedział i odszedł.
Wszedłem do jaskini i nie zawarzając na to co było w środku ułożyłem się w jakimś zakątku. Zasnąłem... Miałem bardzo dziwny, ale za razem piękny sen...
"-Kocham cię... - rzekła wadera.
-Kocham cię bardziej - zaśmiałem się.
-Udowodnij mi to - spojrzała w moje oczy. Wtedy namiętnie ją pocałowałem. Kochałem ją... Była niesamowicie piękna <3 Miała czarno-beżową sierść i głębokie, zielone oczy... To była ona. Elisa...'
Obudziłem się, miałem kompletny mętlik w głowie. Z jednej strony piękny sen, z drugiej Elisa... Wadera, którą kochałem ponad życie, a ona mnie zawiodła...
Wyszedłem z jaskini, żeby ochłonąć. Wdrapałem się na wielki głaz i pogrążyłem w myślach... Wtedy usłyszałem Veynoma:
-...

<Veynom?>