Pędziłem za zwierzęciem, które wpadło niemal mnie tratując, na naszych terenach. Zaskoczyła mnie wadera z błękitnymi jak niebo akcentami na białej sierści, która przyłączyła się do polowania. Z resztą i tak nie zjadłbym wszystkiego. Co mi szkodzi?
- Wzajemnie. Więc Luna ty staw skokowy, ja gardło.
Przyśpieszyłem. Odciąłem jedną z dróg stawiając gwałtowną ścianę wody. Zdezerterowany, zachamował i dopiero po kilku sekundach, odbił na lewo. Tyle czasu wystarczyło, abyśmy go dogonili. Dzięki pięknej wilczycy jeleń się zachwiał. Co ja wykorzystałem, aby go dobić. Póściłem szyję dopiero gdy poczułem, że nie ma pulsu i serce przestało bić.
- Dobrze się z tobą współpracuje.
Posłałem jej zabójczy uśmiech i skinąłem zapraszającym gestem z rozbawieniem.
- Panie przodem.
Czy mi się zdawało czy przewróciła oczami? Zabrałem się za skubanie barku.
< Luna? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz