- T...Tak... - powiedziałam niepewnie. Veynom uśmiechnął się promiennie.
- To do jutra! - pożegnał się, odwrócił się i odszedł. Patrzyłam, jak odchodził i zastanawiałam się nad sensem mojej odpowiedzi. Nic nie przychodziło mi do głowy, więc dałam sobie spokój i poleciałam do jaskini. Przygotowałam sobie posłanie i zasnęłam.
***
Śniły mi się dziwne obrazy. Ja sama, w całkiem innym ciele. W innym życiu. Secny przelatywały mi przed oczami, aby zniknąć ostatecznie w głębi pamięci. To było frustrujące, ponieważ gd się obudziłam nic nie mogłam sobie przypomnieć. Naszło mnie jedynie przeczucie, że wogóle nie powinno mnie tu być - że powinnam być kimś innym, w innym miejscu, w innej rzeczywistości i robić coś całkiem innego.
Zignorowałam uczucie pustki szerzące się w moim sercu. Zjadłam i napiłam się, po czym ruszyłam na łąkę. Położyłam się pod drzewem. Wiatr ganiał liście i bawił się nimi. W górę i w dół, z lewej do prawej i z prawej do lewej... Tańczyły tak cudownie. Nie wiem, ile tak leżałam, ale najwyraźniej długo. Za mną usłyszałam kroki. Zaraz potem obok mnie pojawił się Veyonom. Nie patrzyłam na niego. Dalej obserwowałam liście na wietrze. Samiec też im się przypatrywał. Siedzieliśmy tak bez słowa, kiedy przerwałam ciszę pytaniem:
- Jakim kolorem chciałbyś być?
Po chwili usłyszałam odpowiedź:
- ...
<Veynom?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz