Szłam ścieżką usłaną warstwą puszystego śniegu , co nie przeszkadzało mi raczej , choć stanowczo wolałabym lato . Podąrzałam przed siebie , nie mając na celowniku żadnego konkretnego miejsca . Będąc coraz dalej od rodzinnej watahy , miałam coraz większe wyrzuty sumienie , rozstałam się z mamą i bratem w niezbyt miłej okoliczności , zaczęłam również coraz bardziej żałować swej niedojrzałej decyzji . Ale cóż , rodzina ma mnie za bezradną wilczycę , która nie umie poradzić sobie w życiu codziennym . " Muszę udowodnić , że tak nie jest " postanowiłam momentalnie . Szłam i szłam , właściwie od niechcenia , z wyraźnym skwaszeniem na pysku . Na domiar złego , mą sierść zmoczył deszcz . Mało brakowało , a padłabym z płaczem lamentując , jakie to życie jest okropne , ale zostało mi jeszcze odrobinę godności . Na skraju wytrzymałości emocjonalnej , wlokłam się smętnie coraz dalej . Nie znałam terenu na którym się znajdowałam , bałam się , że wilki do którego należy ów miejsce , nie należą do przyjemniaczków . Znajdowałam się w centrum polany , otoczonej lasem . Kątem oka dojrzałam zamarznięty strumyk . Nagle przed moimi oczyma mignęła jakaś postać , która momentalnie zbliżyła się do mnie .
- Kim jesteś?! - zapytałam mokra, załamana i głodna...
<Ktoś ? Jakiś basior ? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz