- A to nie będzie problem? - zapytałam.
- Nie, nie będzie - Vey uśmiechnął się.
- W takim razie dziękuję. Właściwie, to chyba nigdy nie zdołam się odwdzieczyć...
Pobiegliśmy do jego jaskini. Tam ogrzaliśmy się i zjedliśmy kolację. Vey wskazał mi moje posłanie. Natychmiast zasnęłam.
***
Obudziłam się z krzykiem. Znowu nasuwały mi się wspomnienia, które nie należały do mnie.
Nade mną pochylał się zaniepokojony Vey. Uśmiechnęłam się słabo. Noc jeszcze trwała.
- Chodź, dam Ci coś na uspokojenie - powiedział samiec. Wstałam niepewnie i ruszyłam za nim. Rozpalił ognisko i zagotował wodę z ziołami na uspokojenie. Przy parującym wywarze naszła mnie ochota na zwierzenia.
- Mam amnezję - szepnęłam przygaszona.
<Vey? Jak tam reakcja?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz