-Coś mi tu nie gra - powiedziałem cicho i spojrzałem jej w oczy. - Wracałem właśnie z ważnego spotkania, wchodziłem już do jaskini, kiedy zatrzymał mnie twój krzyk. Widziałem jak wybiegasz z jaskini i zatrzymujesz się przy wodzie, postanowiłem nie czekać i przyszedłem natychmiast...
-To naprawdę nic takiego - zapewniała wadera. Nastała długa cisza... Nie wiem ile trwała. Może jakieś pół godziny, a może godzinę.
-Martwię się... - powiedziałem ze smutkiem w głosie.
-Nie musisz - odpowiedziała krótko.
-Rozumiem... Ale nic z tym nie zrobię, martwię się i już - wyjaśniłem.
-Okey.
Wstałem i podszedłem bliżej wody. Zanurzyłem w niej łapę, okazała się bardzo ciepła jak na środek nocy. Postanowiłem zażyć kąpieli. Zanurkowałem i pogrążyłem się w myślach... 'Jak pomóc Anayi? Myśl idioto, myśl... Spróbuj z nią porozmawiać' - takie myśli chodziły mi po głowie. Wynurzyłem się z wody, zacząłem się rozglądać. Wadery nigdzie nie było... Postanowiłem jej poszukać, coś mi tu nie grało. Postanowiłem sprawdzić w jej jaskini. Kiedy stanąłem u wejścia do groty, zawahałem się czy to dobry pomysł naruszać jej prywatność. Jednak, kiedy usłyszałem niepokojące dźwięki z jej wnętrza postanowiłem wejść. Po cichu zanurzałem się w ciemnościach jaskini. Zobaczyłem waderę, spała... Ale coś mnie niepokoiło. Wierciła się z boku na bok, wydawała z siebie ciche, przeraźliwe piski podczas snu. To musiał być koszmar... Czyli wtedy też musiało o to chodzić...
-Anaya - powiedziałem cicho. - Anaya, obudź się... Proszę - chciałem skrócić jej męczarnie. Szturchnąłem ją delikatnie, żeby się obudziła. - Anaya...
Usłyszałem znów jej głośny krzyk, po czym gwałtownie otworzyła oczy i spojrzała na mnie przerażona.
-Anaya, spokojnie... To tylko ja, Nero... Kiedy wyszedłem z wody, ciebie już nie było... A ja tak bardzo się martwię... Postanowiłem cię poszukać i zawędrowałem tu... Widziałem jak męczysz się przez sen... Próbowałem cię obudzić, ale nie słyszałaś mnie... Przepraszam... - poczułem się głupio.
<Anaya?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz