Zawahałam się. W sumie czemu nie? Jedna wataha więcej nie stanowi różnicy i może okaże się, że to jest moje miejsce? Może ten basior ma rację. Jeszcze chwilę biłam się z myślami, ale w końcu podjęłam decyzję.
- Too...daleko do twojej jaskini? - powiedziałam i uśmiechnęłam się niepewnie.
- Czyli dołączysz? - spytał dla pewności.
- Na to wygląda. - odparłam. - Wiesz jak chcesz to mogę cię wysuszyć od razu, nad tym przynajmniej panuję. - dodałam.
- Dzięki za propozycję, ale chyba wolę wyschnąć w tradycyjny sposób. - powiedział ze śmichem.
Ruszyliśmy w stronę jaskini Nero, jak sądzę. Po drodze basior opowiedział mi trochę o watasze. Okazało się, że kiedy dotarliśmy na miejsce nasze futra były już całkowicie suche. Chwilę posiedziałam u Nero, a ten później zabrał mnie do Alfy.
- Teraz pozostaje już tylko kwestia jaskini. - powiedział Veynom. - Chodź zaprowadzę cię.
Grota, którą wskazał mi Veynom, była nie duża, ciemna i przytulna - idealna dla mnie.
- Moja jaskinia jest po drugiej stronie tej rzeki, więc wygląda na to, że będziesz moją najbliższą sąsiadką. - powiedział Nero. Rzeka, o której mówił Nero, według mnie była bardziej szerokim strumieniem, ale jak według tej watahy tak wygląda rzeka, to niech będzie to rzeka. Bez różnicy. Słońce zachodziło więc pożegnawszy się z oboma samcami położyłam się w kącie jaskini i ledwo zamknąwszy oczy odpłynęłam.
Znów śnił mi się ten sen. Piękny dzień, słońce wysoko na niebie, a z lasu wychodzą wilki z sąsiedniej watahy. Jest ich dużo, za dużo. Szczerzą kły, piana leci z pysków, większość ma przytłoczone miecze. Przeskakuje obraz, słyszę ryk smoka, szczęki oręża, ogień...Przeraźliwy krzyk, jęki zawodzenie, konwulsywne wrzaski. Jest krew, dużo krwi i nagle on stoi przede mną. Czarny wilk o złoto-fioletowych oczach. Tonę. Nie wiem gdzie, nie wiem w czym. Zapada się podłoga, nie mogę oddychać. Zaczynam krzyczeć.
Budzę się z przeraźliwym wrzaskiem. Z trudem łapię powietrze i przy okazji rozglądam się dookoła. Na początku nie poznaje miejsca, w którym jestem, ale szybko powracają mi wspomnienia dnia. Wataha. Potrząsam głową by pozbyć się resztek snu. Myślałam, że mam to już za sobą. Odkąd uciekłam z rodzinnej watahy co noc śnił mi się ten sen, ale od dwóch miesięcy miałam spokój. Wyszłam na zewnątrz i podeszłam do brzegu rzeki. Kiedy to przestanie mnie męczyć?! Usiadłam na brzegu i wpatrzyłam się w swoje odbicie. Nagle obok mojego pojawiła się jeszcze czyjaś niewyraźna głowa. Odwróciłam się.
- Wszystko w porządku? - spytał Nero.
- Tak, wszystko ok. - odpowiedziałam spuściwszy wzrok. - Co ty tu robisz w środku nocy?
- Ciebie mogę spytać o to samo.
- Pierwsza zapytałam. - podałam decydujący argument.
- Słyszałem jak krzyczysz, mieszkam niedaleko, a po wodzie głos się niesie. - powiedział.
- A...to nic takiego, możesz już wracać do tego co ci przerwałam.
< Nero? :P>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz