Świerk, świerk, świerk i jeszcze jeden... świerk. To pierwsze co widzę, od kiedy moja łapa po raz pierwszy stanęła na terenach, gdzie po raz pierwszy od paru miesięcy czuję zapach watahy. Wcześniej błąkałam się po pięknych kwiecistych polanach czy też stromych zboczach gór, ale teraz? Świerki. No, bo czemu niby nie, prawda? Wkroczyłam ochoczo świerkowego lasu, który dawał miły, chłodny cień. Wszystko byłoby cud, miód i w ogóle orzeszki, gdyby nie to, że ktoś postanowił na mnie wpaść z całej siły. Kiedy tylko wstałam i otrzepałam się z brudów zgromiłam wzrokiem "torpedę". Był to wilk, a dokładniej mówiąc basior.
-Może byś tak uważał co? - warknęłam, co było u mnie rzadkością, ale na prawdę mógłby koleś uważać, gdzie biegnie!
(Jakiś basior? :3)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz