Złapałam za pojemnik i zaczęłam łapczywie pić. Oblizałam się.
- Dziękuję.
Uśmiechnęłam się. Miło. Byłam mu naprawdę wdzięczna. Przecież ma obowiązki, dużo obowiązków, a on jeszcze chce mi pomagać. Może nie będę musiała siedzieć sama.
- Co się wtedy stało?
- No bo widzisz... - opawiedziałam mu o tym co stało się trzy dni temu. - Wiem, że wtedy powinna użyć mocy. Ogłuszyć lub zabić, ale... nie mogłam się na to zdobyć. Nie mogłam tego zrobić jemu. Nie Settiemu. Był dla mnie jak brat. Jedyny mnie nie zostawił. Mam tylko jego.
Odsunęłam koc, odsunęłam przeszkadzające mi bandaże i spojrzałam na ranę. Wiedziałam, że w tym samym miejscu, tylko że na plecach również jest. Nie ma co, cela to on ma. Poprawiłam się na poduszkach. Lekko przesuwając się na jeden koniec posłania. Poklepałam miejsce obok siebie.
- Siadaj, chyba nie zamierzasz tak stać, prawda?
Już niedługo. W jakiś sposób zajdzie słońce i wtedy się trochę podleczę. A przynajmniej znieczule. Jak tylko wyzdrowieję , wyciągnę go z tamtąd za wszelką cenę.
< Veynom? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz