sobota, 11 kwietnia 2015

Od Plague - Jak dotarłem?

Wilk - żywa choroba obudził się na ziemi pokrytej drobnym śniegiem. A nie. To były tylko białe kamienie. Powoli podniósł się z ziemi, obolały. Czemu musiał spać na kamieniach? A nie na ... no nie wiem. Poduszkach? Eh, marzenie. Pokręcił głową odpędzając te myśli, zanim znowu się zatopi w marzeniach. Zaczął iść przed siebie mając nadzieje, że chociaż w tym jednym dniu znajdzie jakąś watahę. No nawet mógłby być samotny wilk. Ktokolwiek do kogo mógłby otworzyć pysk. I tak mijało najpierw pół godziny, potem godzina, dwie, trzy...
W końcu jednak Plaga dotarłwszy na skraj lasu, poczuł w nozdrzach znajomy, a zarazem zapomniany zapach. Tak. To musiały być inne wilki. Gorączkowo się rozejrzał, ale nie dostrzegł nikogo. Ani przyjaźnie, ani wrogo nastawionego. Zaczął zagłębiać w tereny obcego stada, gdy wręcz przed nim WYROSŁA pastelowa wadera. 
- Hej! Co tu robisz? Kim jesteś? - Zapytała tak wesoło i donośnie, że aż Plague odskoczył ze strachu, że zaraz ogłuchnie.
- Szukam ... jakiś wilków. Mogłabyś mi powiedzieć gdzie jestem?
- Jasne! Ale najpierw. Jak masz na imię? Ja jestem Candy!
Przez chwilę wilk bał się zdradzić swe imię. Co jeśli i tu go znają? Przełknął ślinę i powiedział:
- Jestem Plague. - Nie było jednak widać czy na waderze imię to wywarło jakikolwiek wpływ. Na szczęście - To jak? Gdzie jestem, możesz mi powiedzieć?

<Candy?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz