Wszystko poszło nie tak... jak zwykle. Dopiero poznawałem tereny watahy, wiec oczywiście się zgubiłem. Nie przeszkadzało mi to na początku, ale po kilku godzinach błąkania się po lesie byłem zmęczony. Już traciłem nadzieję na znalezienie drogi powrotnej, gdy nagle zobaczyłem jakąś waderę. Stała spokojnie nad niewielkim jeziorkiem i piła wodę. Westchnąłem z ulgą. Podszedłem do niej cicho... i to nie był dobry pomysł. Wilczyca była zbyt zajęta piciem wody by zwrócić uwagę na moją obecności. Podszedłem bliżej i już chciałem się przywitać, ale ona była szybsza. Wyczuła, że ktoś za nią stoji. Gwałtownie odwróciła się i wpadła do wody.
- Nic ci się nie stało? - zapytałem, natychmiast rzucając się by pomóc jej wstać. Niestety kamienie przy brzegu były śliskie. Również się poślingnąłem i skończyłem w wodzie. Było płytko. Podniosłem się i odruchowo otrzepałem. I dopiero wtedy przypomniałem sobie o waderze. Spojrzałem na nią przepraszająco. Wilczyca siedziała po łokcie w wodzie patrząc na mnie z pode łba. Z jej sierści i uszu kapała obficie woda.
- Wybacz... ja nie chciałem... to jest... no wiesz - próbowałem się wytłumaczyć, ale pogarda w jej wzroku była zbyt przytłaczająca. Poczułem się nieswojo... to nie tak miało wyglądać. Chciałem przecież pomóc.
< Terra?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz