Zabiłem szybko swojego niedźwiedzia,by mieć czas pomóc samicy.Okazało się jednak że sama sobie dała radę.
-Użyłaś magii? spytałem zaciekawiony
-Nie,tylko siły..
-Widocznie jesteś bardzo silna i odważna jak na waderę.. uśmiechnąłem się i podszedłem do niedźwiedzia który ledwo co zipał.Złapałem jego szyję w zęby i skręciłem mu kark.
-A po co to? zdziwiła się
-Dobiłem,trzeba mieć zawsze pewność że już nie wstanie i nie zaatakuje.. mruknąłem poważnie.Nagle runął na nas deszcze sępów.Od razu gdy wyczuły padlinę,zaczęły ją konsumować tak iż po kilku chwilach z naszych przeciwników zostały tylko kości.
-Chodź za mną.. mruknąłem i zacząłem kierować się na polanę obfitości,którą niedawno odkryłem na terenach watahy.Tam aż roiło się od zwierzyny łownej - łosie,karibu,jelenie,sarny,żubry,bizony,dzikie konie,zające,ptactwo .. itd.
-Do wyboru,do koloru.. uśmiechnąłem się
-A ty co bierzesz?
-Koziorożca alpejskiego.. oblizałem się
<Erley?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz