- Tak, a ty jesteś kiepskim aktorem- odpowiedziałam. To prawie urocze jak próbuje pokazać że go nie boli... Nie jestem wcale stuknięta, mnie po prostu... To bawi i tyle. To chyba źle że chciałabym zobaczyć jak skacze po kamieniach?- To co...? Dołączysz czy nie?
- A czemu ci tak na tym zależy?- jak ja lubię podejrzliwych typków. Sama w sumie taka byłam... No może czasem dalej jestem.
- Zależy... nie zależy. Co za różnica... mam po prostu ochotę się nad tobą poznęcać.- widać że strasznie go denerwuje jak się na niego gapię. Coraz bardziej mi się podoba ta cała sytuacja.
- To skoro masz to gdzieś to może tak mnie zostawisz w spokoju co?- e... nie zostawię?
- A wiesz ciekawe... Rozciąłeś sobie łapę na kamieniu, a nie możesz na niej stawać i chyba dość mocno jak na takie skaleczenie krwawisz...- całkiem od czapy. Uwielbiam zmieniać temat od czapy.
- Nie twoja sprawa.
- Pokaż.
- Nie- i tak mi to pokarze czy chce czy nie.
- Jeszcze raz ładnie proszę... Pokaż
- Nie- próbowałam... Złapałam go za łapę i zerknęłam na skaleczenie. Syknął z bólu.
- No... Ekspertem nie jestem ale jeśli sobie to zrobiłeś na kamieniu to masz WYJĄTKOWEGO pecha...
- Co ty nie powiesz...- przewrócił oczami
- Powinien to obejrzeć ktoś kto się na tym zna... no i będzie się starać oszczędzić ci dodatkowego bólu bo ja na pewno nie mam zamiaru ci go oszczędzać. To nadal wolisz zostać tu czy jednak się jakoś dowleczesz ze mną do watahy?
<Ash...?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz