- Dostałam je od brata, zanim się rozdzieliliśmy - odparłam - Największe z nich należy do gryfa - dodałam i chwyciłam białe, iskrzące się pióro. Różniło się nie tylko rozmiarem ale też było bardzo gładkie, jednocześnie twarde.
- Ładne - rzekł - Jak ma twój brat na imię?
- Leonardo - przejechałam łapą po piórze. To jedyna rzecz jaka mi pozostała po bracie. Mam nadzieję, że żyje... Usłyszałam jak burczy mi w brzuchu - Głodna jestem. Chodźmy na polowanie! - zawołałam radośnie, psując niemiłą atmosferę.
- Jasne - odparł sympatycznie. Wyszliśmy i znaleźliśmy się teraz na polanie, słońce grzało jak szalone a sarny leżały w dość niskiej trawie. Nie chciało im się wstać, nawet gdy byliśmy kilka metrów od nich.
- Nie zauważyły nas - szepnęłam. Poczułam zapach... dziwny zapach...
- Niedźwiedź! - krzyknął Jellal. Obejrzałam się szybko. Brązowy misiek stał na dwóch łapach, wpatrując się we mnie, zamachnął się łapą i... skoczyłam w bok.
- Misiek wystraszył nam sarny... - powiedziałam ze smutkiem.
- To akurat najmniejszy problem, misiek ma kolegę - oznajmił basior. Obok brązowego niedźwiedzia stanął czarny i o wiele większy zwierz.
- Walczymy czy zwiewamy? - spytałam - Ja, jakby co, wybrała by to pierwsze.
- Skoro tak chcesz - wzruszył ramionami.
- Wreszcie! - krzyknęłam i skoczyłam na większego miśka - Zajmij się tamtym - zaczął wierzgać i machać łapami próbując mnie strącić. Przyczepiłam się do niego za pomocą pazurów. Jednak zwierz podskoczył dość mocno, a ja znalazłam się na jego brzuchu, dalej trzymając się pazurami. Zaczęłam się wspinać na jego grzbiet, ten skubany misiek zauważył to, stanął na dwóch łapach. Miał łatwiejszy dostęp do mnie. Więc szybko drapnęłam go w szyję. Niedźwiedź ryknął.
- Niezły z ciebie zawodnik miśku.. - syknęłam. Kolejny raz zaatakowałam zwierza tym razem mocniej. Zaskomlał i padł.
< Jellal? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz