Wstając rano zobaczyłem , że nikogo nie ma w jaskini . Wyszedłem na zewnątrz i ujrzałem walczące z sobą dwa stada . Moja wataha i jeszcze jedna,ale nie była mi znana.. Oczywiście zerwałem sie i zacząłem biec w stronę wrogiej mi watahy. Jeden z wilków bardzo mocno podrapał mnie w tył głowy . Uderzyłem się o kamień i zemdlałem . Przebudziłem się w jakiejś jaskini .
-Spokojnie .. muszę posmarować ci maścią tył głowy . -powiedziała medyczka
-Po co .. to nie boli .. -podnosząc się miałem zawroty głowy
-Twoja rana jest bardzo głęboka . Trzeba ją posmarować ! -warknęła
-Dobra .. -powiedziałem i położyłem się z powrotem
Popatrzyłem a przed jaskinią czekała jakaś wadera .
-Skończyłaś ?? -dopytywałem się
-Nie .. -smarowała maścią tył mojej głowy
-To szybciej .. nie dobrze mi .. -powiedziałem patrząc na nią
-Spokojnie .. za niedługo skończę . -powiedziała
Patrzyłem na waderę .
-To ona mnie tu przyprowadziła ? -kiwnąłem nosem na waderę stojącą przed jaskinią medyczki
-Tak .. martwiła się ... -powiedziała- .. już skończyłam .
Szybko zerwałem się i podbiegłem do wadery .
-Po co mnie tu przyprowadziłaś ? -powiedziałem wściekły
-Spokojnie ..
-Jak to spokojnie ? Nawet nie wiem jak się nazywasz ! -warknąłem
Nagle obraz zaczął robić się kolorowy, a wszystko zaczęło zmieniać kształty. Usłyszałem czyjść głos.
Zerwałem się na równe łapy. Okazało się, że to był sen. Zobaczyłem przed sobą Veynoma.
-Wybacz. - powiedziałem cały mokry.
<Vey?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz