- Charlotte! - krzyknęłam głośno, ze łzami w oczach. - znów się poraniłam! - potok łez leciał z moich dużych różowych oczu, sprowadzając dookoła deszcz. - Pomóż mi proszę...
- Nie becz już pokaż łapę - wyciągnęłam w jej stronę swą łapkę, w której był wbity kolec róży. Kręcąc głową wyciągnęła go powoli z łapy i wyrzuciła w pobliskie krzaki.
- Pani... mogłabyś bardziej uważać...
- Ale ta róża była taka piękna i niechcący dotknęłam ją łapą...
- Jest to nie bardzo się podobało... - mówiąc to Charlotte wywróciła oczami.
- W przyszłości po prostu bardziej uważaj, Panienko.
- Dobrze, dobrze. - Krople deszczu ustały i wyruszyłśmy w dalszą drogę. Szłyśmy przez las, gdy nagle spostrzegłam rzekę. Wskoczyłam szybko i zaczęłam cieszyć się jak małe dziecko. Słońce coraz bardziej grzało nad nami. Po wspaniałej, ciepłej kąpieli, zaczęłam bawić się z motylami. Nawet nie spostrzegłam, a byłam gdzieś w lesie na środku łąki. Nie za bardzo, jednak mnie to interesowało. Zaczęłam bawić się płatkami kwiatów. Nagle coś lub ktoś dotknęło mnie w ramię. Odskoczyłam jak oparzona. Przede mną stał jakiś wilk...
< Ktoś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz