- Dawaj pióra. Nie mamy czasu - warknąłem
- Jasne. Masz.
Wrzucła do kotła garść piór. To dość... Hmmm... Interesujący składnik. Wrzuciłem do kotła jeszcze szczyptę sporszkowanego szafiru, i kilka małych opali. Teraz tylko zamieszać i...
- Ignis - rzuciłem.
Drewno pod kotłem zajęło się ogniem. Wszystko musi się zagotować.
- Darley, mieszaj to regularnie. I powoli - powiedziałem.
Przeszedłem przez swoją kwaterę i otworzyłem drewnianą skrzynię. W środku znajdowały się różnego rodzaju puste flakony i butelki. Wyjąłem jedną z większych. Wróciłem do kotła po drodze zabierając ze sobą jeszcze dwa smocze zęby. Dorzuciłem je do wywaru. Zmienił barwę z szarawej na szmaragdowo zieloną. Teraz tylko czekać aż się zagotuje. Z powierzchni eliksiru powoli zaczynała się unosić zielonkawa para.
- Wygaś ognień kiedy tylko zacznie bulgotać. Poczekaj aż ostygnie i nabierz pełną butelkę. Korki są tam - wskazałem schludny stosik na jednej z półek.
- A ty gdzie? - spytała
- Sprawdzić co ze smokami. Poza tym muszę znaleźć miejsce gdzie najlepiej będze wylać eliksir - oznajmiłem wychodząc. Rozwniąłem skrzydła i poleciałem. Zadanie samo się przecież nie wykona, a mam nadzieję, że Darley wywiąże się dobrze z tych kilku prostych czynności.
<Darley?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz