Obudził mnie piekący ból w łapach. Gwałtownie otworzyłem oczy i zobaczyłem, że znaki na moich łapach zwykle czarne, są teraz rozgrzane do czerwoności. Miałem ochotę zedrzeć z siebie skórę. To się stawało coraz częstsze i pomimo mocy zapewniającej odporność na ból moje łapy piekły jak niewiem. Mocno wbiłem pazury w ziemię, która po krótkiej chwili była równie gorąca co moje łapy i zaczynała przybierać płynną konsystencję. Nagle znaki zabłysły ostrą czerwienią, zmatowiały i znów przybrały czarną barwę. Ból ustał, a ja wiedziałem, że kolejny atak się skończył. Za kilka godzin pewnie znów się pojawi, ale starałem się o tym nie myśleć. Wszyscy mnie ostrzegali, że jeśli ktoś taki jak ja nie będzie używał mocy, ta spróbuje sama się wydostać na świat. No ale cóż...sam się o to prosiłem. Rozejrzałem się i przez chwilę nie mogłem sobie przypomnieć gdzie ja w ogóle jestem, ale po chwili rozpoznałem małą wnękę w skale, w której chowam się na noc od kilku dni. Westchnąłem i wygramoliłem się na zewnątrz. Dopiero świtało jednak postanowiłem, że czas ruszyć się gdzieś dalej i odejść od mojej ukochanej wnęki w skale, więc nie namyślając się dłużej ruszyłem w stronę lasu. Na początku rozglądałem się po okolicy, jednak ile można patrzeć na świerki?! Świerk, świerk, świerk i BUM dla odmiany sosna, a potem znowu świerk. Liczyłem te sosno-świerki, ale po dwóch tysiącach mi się znudziło. Potem zacząłem liczyć moje własne kroki, oddechy, aż w końcu bicie serca. Tak byłem pochłonięty tymi nudnymi próbami zabicia czasu, że nagle wpadłem na coś, a raczej na kogoś. Trochę skołowany tym, że na mojej prostej drodze nagle spotkałem przeszkodę nie od razu zobaczyłem, że wpadłem na innego wilka, a dokładniej wilczycę. Wadera była raczej młodsza ode mnie, miała biało-szaro-niebieskie futro, falowaną grzywkę spadającą na prawą stronę jej pyska i patrzyła na mnie nie mniej zdezorientowana niż ja.
< Ellie? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz