- To nic takiego - powiedziałem siląc się na obojętny ton.
Rozwinałem skrzydła i wyprostowałem je. Były ogromne i tak różne od siebie. No niedało się ich nie widzieć. Z pierzastego skrzydła na ziemię opadło długie białe pióro.
- No to lecimy? - zaprponowała Darley. Skinałem.
Bez problemu poleciałem w stronę najbliższych chmur. Zagęściłem je i ułożyłem się wygodnie. Obok mnie przysiadła Darley.
- Coś cię martwi? - spytała znowu
- To nie są rzeczy którymi musiałabyś się przejmować - odpowiedziałem cicho patrząc w horyzont.
<Darley?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz