sobota, 20 czerwca 2015

Od Dragona - CD Deni

Gdy Deni upadła gorączkowo zastanawiałem się ,, co robić?" . Zawsze byłem opanowany, dlatego nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Znalazłem duży liść którym zawiązałem nad raną, aby jad nie dostał się do całego organizmu. Opatrzylem ranę 
-Na razie tyle mogę dla ciebie zrobić 
Czekałem aż się wybudzi. W tym czasie starałem się zapamiętać trasę do drugiej strony labiryntu. Za długo czekałem, wziąłem ją na plecy i ruszyłem do labiryntu.
Wewnątrz było ciemno, zimno i wilgotno. Maszerowałem błądząc i trafiając w ślepe uliczki. Powoli miałem tego dość. Deni robiła się coraz cięższa i cięższa. Modliłem się w duchu, żeby jakiś wilk leciał nad labiryntem, ale na marne. Musiałem wyprowadzić stąd Deni. Zawsze adrenalina była dla mnie rozrywką. Teraz pewnie też bym się świetnie bawił, gdyby nie Deni. Pierwszy raz się o kogoś martwiłem. Słońce zaczęło zachodzić, a ja raczej w połowie labiryntu nie byłem. Oświetliłem swoją drogę ogniem. Szedłem nie zatrzymując się....
Gdy słońce znów pojawiło się na niebie zgasiłem ogień. Po godzinie zobaczyłem wyjście. Zacząłem biec. Nareszcie byłem po drugiej stronie labiryntu. Okazało się, że jesteśmy blisko rzeki. Położyłem Deni na brzegu i wskoczyłem do wody. Była miło chłodna. Jednak nie mogłem sobie tak teraz pływać. Przemyłem ranę Deni wodą. Cały czas była nieprzytomna. Lekko chlusnąłem wodą po jej pyszczku. Otworzyła ospale oczy 
-Pobutka, królewno- uśmiechnąłem się 

<Deni?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz