- Nie ma sprawy - odparłam i ułożyłam się wygodnie pod jedną ze ścian jaskini. Niemalże od razu zapadłam w głęboki sen. Na początku był to spokojny sen, jednak gdy się obudziłam, byłam bardzo nerwowa i mokra. Sądząc po stadium słońca, był już zachód, około godziny 18. Starałam sobie przypomnieć, co zmąciło mój sen. Jednak na nic zdały się moje wysiłki. Pamiętam tylko zarys twarzy, krzyczących twarzy, budynek, ogień i lęk. Nie był to miły widok. Nagle usłyszałam łomot. Wyszłam z jaskini. To Raven, przyniósł dla mnie młodego daniela, którego upuścił z hukiem na ziemię:
-Już wyspana, księżniczko? - spytał - mam nadzieję, że szybko zjesz posiłek. Ja już jestem w pełni sił. - dodał i uśmiechnął się do mnie.
- Tak, wyspałam się, dziękuję - odpowiedziałam. Nie zamierzałam opowiadać mu o swoim śnie. Obawiam się, że mogła to być wizja. Jednak starałam się odsunąć tę myśl od siebie. - A Ty co w takim dobrym humorze? - spytałam basiora między kolejnymi kęsami mięsa. Było naprawdę pyszne.
- Już Ci mówiłem, jestem w pełni sił. A ponadto coś mi obiecałaś - powiedział i uśmiechnął się łobuzersko.
Ach tak, mieliśmy dzisiaj odwiedzić tę... gospodę w Alvarze. A jeśli ten sen... nie, to był zbieg okoliczności. To musiał być przypadek.
- Tak, pewnie. Zbieramy się już, prawda? - odpowiedziałam, uśmiechając się szczerze. Nie chciałam popsuć sobie nastroju i mile zapowiadającego się wieczoru.
- Dobra, więc dzisiaj będziemy robić coś, co na pewno Ci się spodoba. Oczywiście w ludzkim mieście - powiedział
- Ooh, co takiego? - odpowiedziałam lekko podekscytowana
- ...
< Raven? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz