Wejście do tego lasu to był zły pomysł. Nie dość, że potwór mnie zaatakował to dodatkowo miałam trzy krwiste szrany od jego pazurów.
Dragon pomógł mi się otrząsnąć i powoli szukaliśmy wyjścia z lasu. Ten las był groźniejszy niż mi się wydawało. Krążyliśmy w kółko. Było już ciemno, wiał wiatr i wszystko stawało się co raz to mroczniejsze.Kręciło mi się co raz bardziej w głowie,ale nie dawała tego po sobie poznać.
- W porządku ? Zaraz znajdziemy drogę. - basior miło się uśmiechnął.
- Jasne, jest ok. - myślałam, że zemdleje.
W pazurach tego potwora najwidoczniej był jad trujący. Mój stan zmieniał się z minuty na minute.
- Deni chyba kręcimy sie w kółko. - zamyślił się.
- Jeśli mam być szczera to od dłuższego czasu tak uważam. Ten kamień mijamy chyba z 3 raz....
- Dobrze, że mówisz.
Weszliśmy w pewien zakręt. Szliśmy drogą aż do jego końca i ujrzeliśmy to:
- Poradzimy sobie, tylko się nie rozdzielajmy. - powiedziałam.
Basior kiwną pyskiem by przytaknąć.
- Dragon? Źle się czuje... - zemdlałam.
Miałam nadzieję, że mi pomoże. Zrobić coś z tym jadem.
<Dragon?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz