Był dopiero wschód słońca. Jak każdego ranka postanowiłem sobie potrenować. Po kilku godzinach z mojego czoła spływał pot, a ja cały dyszalem. Poszedłem nad Szmaragdowe Jezioro odpocząć. Wszystkie wilki spały.... przynajmniej mi się tak wydawało. Położyłem się na brzegu jeziora. Zamknąłem oczy i wziąłem głęboki oddech. Usłyszałem szelest trawy. Od razu otworzyłem oczy. Nad jezioro przyszła całkiem ładna wadera, która chyba mnie nie zauważyła. Przeglądałem się jej przez chwilę. Nagle się poślizgneła i wpadła do wody. Byłem pewien, że da radę wyjść, ale gdy się wynurzyla i chciała wyjść coś wciagnelo ją z powrotem. Szybko wstałem i wskoczyłem do wody. Okazało się, że jej łapa zaklinowała się w szmaragdach. Pomoglem jej wyjść.
-Nie musiałeś mi pomagać- zezloscila się- sama bym dała radę
-Gdyby nie ja już byłabyś martwa-stwierdziłem- usiądź, opatrze ranę
Wadera bez słowa usiadła z udawanym obrażeniem i dała opatrzyć sobie ranę. Gdy obmywalem wodą skaleczenie wadera przygladala mi się
-Jesteś nowy?
-Tak
Gdy opatrzylem ranę usiadłem na przeciwko wadery.
-Jak wrócisz do jaskini musisz i tak pójść do jakiegoś lekarza czy coś
-Ok. Dziękuję-powiedziałala łagodnie
- Dragon- uśmiechnąłem się łobuziersko
<Darley?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz