Pokiwałem głową. Wstałem i mając pełną paszczę chciałem iść.
-Zaraz, zaraz- zatrzymała mnie- najpierw połknij
Gdy połknąłem rozejrzałem się po jaskini, aby sprawdzić czy niczego nie zostawiliśmy. Gdy wszystko było ogarnięte ruszyliśmy do lasu.
-Ej, powinniśmy zrobić zapasy, bo w lesie raczej nie będziemy polować-stwierdziłem
Deni się zgodziła ze mną i razem upolowalismy kilka królików. Po drodze opowiadaliśmy sobie o różnych śmiesznych historiach. Jednak o mojej przeszłość nikomu nie powiedziałem. Gdy byliśmy już na skraju Deni wzięła głęboki wdech
-Spokojnie, wrócimy za kilka godzin- uspokoiłem ją
-Skąd ta pewność?
-W końcu idziesz tam ze mną-uśmiechnąłem się
Deni szła tuż za mną. Rozglądała się na wszystkie boki, a jedno złamanie patyka powodowało mini atak serca.
-Jak chcesz, możesz iść obok mnie- zaproponowałem
-N-n-nie dzięki
Szliśmy tak godzinę, gdy usłyszeliśmy szelest krzaków i łamanie gałęzi. Nastroszylem sierść i wyszczerzylem kły, wydając cichy warkot. Chyba Deni się nawet mnie przestraszyła. Zacząłem nasłuchiwać. Ostatni szelest i cisza.....głucha cisza. Jednak nie trwała ona długo i z wielkim piskiem nieznany mi potwór z drzew skoczył na Deni. Wadera próbowała go zrzucić, ale bez skutku. Rzuciłem się na potwora, który spadł na ziemię. Przyciągnąłem pazurami zostawiając na jego twarzy głęboką ranę. Walka trwała kilkanaście minut. W końcu podniosłem stwora i przycisnąłem go do drzewa zaciskając pazury na jego szyi i patrzyłem mu w oczy dopóki się nie udusił. Deni patrzyła na mnie z wdzięcznością i strachem.
-Chodź, idziemy stąd
<Deni?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz