No był rześki, świeży poranek. W nocy padał deszcz więc powietrze było wilgotne, a na trawie błyszczały krople rosy. Niebo było różowo-złote, słońce dopiero wychodziło zza horyzontu rzucając blask na drzewa i krzewy, rozciągając ich cienie jak tylko się dało. Byłam zauroczona tym widokiem i nie mogłam oderwać oczu od wschodzącego słońca, pomijając wszystko co działo się wokół.
- Ładnie tu, co nie? - usłyszałam ciepły głos za plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam białego basiora.
- A ty to kto? - zapytałam ostrożnie.
- Cyndi z Watahy Mglistego Wodospadu. - oznajmił.
- Kija, też z tam tond. A ten wschód jest niesamowity. - powiedziałam.
- Co robisz tak rano? - zapytałam.
- Poluje, nie mam nic ciekawszego do roboty, więc możemy się przejść. - zaproponował.
- Z chęcią. - uśmiechnęłam się i poszliśmy razem.
<Cyndi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz