Minął już prawie rok od tragedii. Od tamtego czasu jestem sama. Wędruje sama, jem sama, pije sama, bawię się sama, spię sama. Nie mam nikogo, i czuję sie jak jakiś wyrzutek. Nie powiem że nie ale lubię samotność, lecz kusze to przyznać że czasem ona przytłacza. Tak, przyznaję się... w tym momencie przytlacza mnie samotność. Zrobiłabym wszystko, wszystko by spotkać kogoś. Oczywiście by ujrzeć nie pogadać. Nie otworzyłabym pyska, nie podeszłabym tylko się przyglądała... Wtem w oddali coś sie poruszyło. Zauważyłam sylwetke wilka pochylającego się nad czymś. Chyba spożywa posiłek. Podeszłam bliżej i nagle wilk obrocił sie w moją stronę... Moja podświadomość w tej samej chwili krzykła:. ~ Nieee!. Jednak było już za późno. Dostrzegł mnie. Ukryłam się w krzakach, trzęsąc się ze stachu...
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz