- Ciii,,, Nie krzycz tak - syknąłem krzywiąc się.
- Dobra, dobra... Już ci lepiej?
- A wyglądam jakby mi było lepiej?!
Mimo że bardzo starałem się iść równo od czasu do czasu zdarzyło mi się lekko zatoczyć. Do tego głowa tak nieznośnie mi pulsowała, że musiałem ją opuścić.
- Nie, nie wyglądasz... - przyznała.
Nie skomentowałem tego. Przez przypadek teleportowałem nas do lasku po złej stronie miasta. Cóż... Skacowany bywam okropnym czarodziejem...
Po marszu, który zdawał się trwać wieczność dotarliśmy do lasu na obrzeżach watahy. Nasza podróż mogłaby być nawet miła gdyby nie moje samopoczucie no i gdybym teleportował nas bliżej. A tak przez całą drogę musiałem znosić skutki całonocnej zabawy. Szczególnie irytował mnie światłowstręt i nadwrażliwość na hałas. Naprawdę okropne tortury. A jeśli miałem tam pójść między wilki... Nie. To nie mogłoby dobrze się skończyć.
Zamiast tego znalazłem sobie ciemną i chłodną jaskinię. Oczywiście Darley szła za mną.
- Jeśli chcesz się przydać mogłabyś skombinować mi wodę... - mruknąłem układając się na ziemi.
<Darley?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz