- A teraz wybacz... Oczekują mnie gdzie indziej - powiedziałem odwracając się.
Pełnym wrodzonej gracji krokiem oddaliłem się od wadery i zniknąłem między drzewami. Mam nadzieję, że w okolicy znajdę jakieś ludzkie miasto. Czasem lubię się tam zabawić. Rozwinąłem skrzydła i wzbiłem się w powietrze. Kiedy tylko wyleciałem ponad drzewa uderzyło we mnie jak mocno świeci dziś słońce. Z pomrukiem niezadowolenia upadłem z powrotem na ziemię. No tak, jest dzień. nie mogę sobie bezkarnie latać w słońcu. Ogarnęło mnie znajome uczucie irytacji. Trudno. Przeszukam teren na piechotę.
<Darley?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz