Nagle straciłem apetyt. Cisnąłem kanapkę z powrotem na talerzyk.
- Może pozwolisz mi dojść do siebie? - spytałem.
Wstałem. Ignorując zawroty głowy przeszedłem przez pokój i wyszedłem na korytarz. Na schodach musiałem uważać bardziej niż zwykle. Opadłem na kanapę przy dębowym stole w kącie. W całym pomieszczeniu unosił się zapach jedzenia od którego dostałem mdłości.
- Co podać?
Podniosłem głowę. Przy moim stoliku stała nawet niebrzydka kelnerka.
- Wodę, poproszę.
Skinęła mi głową i oddaliła się. Oparłem czoło o blat. Tylko głupi wracałby w takim stanie przez las. No ja w każdym razie nigdzie się nie wybierałem. Na dole było niewiele osób. A mimo to ciche rozmowy niektórych z nich działały mi na nerwy. Istna katorga dla kogoś o nadnaturalnie wyostrzonych zmysłach. Kelnerka podała mi moją wodę. Napiłem się. W tym czasie do mojego stolika dosiadła się Darley.
- Zamawiasz śniadanie? - spytała
- Nie. Ty zamawiasz śniadanie. Ja, po pierwsze nie jem, a po drugie wątpię czy dzisiaj w ogóle coś przełknę - warknąłem cicho. Znowu oparłem głowę o blat nakrywając ją jeszcze rękami.
<Darley?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz